piątek, 31 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" II - 2 (84)

Cd...
                        "PRZYJACIELE BARTKA"

(...) Kiedy już nazbierał go sporo, usiadł pod wysokim dębem, aby trochę odpocząć i zjeść skromny posiłek. Gdy tak sobie odpoczywał, usłyszał jakiś głos. Rozejrzał się trwożnie dookoła, ale nie zobaczył nikogo.
- Och, jak mnie tu boli - usłyszał jęczący głos - bardzo mnie boli...
Znów Bartek zaczął rozglądać się dookoła, obszedł nawet ze wszystkich stron dąb, pod którym siedział. Nikogo, żadnej żywej duszy nie znalazł. Zdziwiony wzruszył ramionami i już miał usiąść, gdy spojrzał na pobliski dąb. Na wysokości jego głowy zobaczył wbitą strzałę w pień drzewa. Wyciągnął ją, a głęboką dziurę po grocie strzały zatkał kępą trawy, aby nie wyciekała z niej żywica. Drzewo odetchnęło z ulgą.
- Dziękuję ci bardzo - powiedziało - strasznie mnie bolało, ale teraz wszystko jest dobrze.
- Kto to ci zrobił? zapytał Bartek.
- Król urządził wczoraj polowanie, zginęło bardzo dużo zwierząt, a mnie raniła jedna z wystrzelonych strzał.
Zaklął pod nosem. Nie lubił tych polowań, ale król często je urządzał, często zabijał bezbronne, bardzo małe zwierzątka. Brrrr... - otrząsnął się.
Powoli wracał do domu, ale nie uszedł daleko, gdy znów usłyszał ciche jęki. Tym razem ranny był mały jelonek. Szybko go opatrzył, był ranny w nogę, dobrze, że rana była płytka.
- Nie mogę cię zabrać ze sobą - powiedział do niego - wiesz co by się stało gdyby ktoś to zobaczył i doniósł do króla. Będę jednak tu przychodził i doglądał ciebie.
Zrobił mu posłanie w niedostępnych dla ludzi krzakach i ułożył tam biednego jelonka, po czym wrócił do domu. Oporządził swoje zwierzęta, a miał ich bardzo mało, zaledwie jedną kózkę, cztery kurki, małego pieska, no i poczciwego starego bodajże piętnastoletniego konia kasztanka. Oto cały jego inwentarz nie licząc kilkanaście gołębi, które bez przerwy dziurawiły mu słomiany dach. Wszystko to przedstawiało się bardzo ubogo, ubogo też było i w chacie, zresztą całe życie Bartka było ubogie, po prostu nie miał nic. Nie miał nawet dziewczyny, z którą mógłby się ożenić, żadna go nie chciała bo był biedny. Już nieraz zamierzał wyruszyć w świat szukać szczęścia, ale żal było mu zostawić swoich zwierząt, swojego lichego domu. Zawsze sobie wmawiał, że na to jest jeszcze czas. A czas niestety płynął i to szybko.
Usiadł więc przy swojej chatce i popadł w zadumę. Nad jego głową, na słomianym dachu gaworzyły sobie jego ulubione choć nieznośne gołębie.
- Oj, oj, co teraz pocznie stary Bednarz - mówił jeden do drugiego - jutro mają przyjść po niego.
Bartek zaczął nasłuchiwać.
- Kto ma przyjść - dopytywał drugi,
(CDN... t.m.i.)

środa, 29 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE II - 01 (83)



                           "PRZYJACIELE  BARTKA"

Za górami, za siedmioma rzekami, w wielkim państwie na południu świata, mieszkał i rządził wielki król - Herod - tak miał na imię. Rządził bardzo twardą ręką, nie miał litości dla nikogo, wymagał posłuszeństwa od wszystkich swoich poddanych, zarówno od młodych, jak i od starych, od kobiet i mężczyzn, a i dzieci musiały mu być posłuszne, musiały mu się kłaniać ile razy go tylko zobaczą.
Mieszkał we wspaniałym, bogato wyposażonym pałacu, a za jego murami mieszkali jego podwładni, w nędznych, lichych chałupach, często już walących się ruinach. Nie mieli pieniędzy na ich remonty, nie mieli pieniędzy na nic. Z trudem utrzymywali siebie i swoje rodziny, żyli w nędzy.
Król Herod zabierał im ostatni grosz jaki tylko mieli, zabierał im również płody rolne, a gdy tego nie mieli, więził ich w lochach swojego olbrzymiego pałacu.
Z dala od tego przeklętego pałacu, tuż w pobliżu ogromnego lasu, w ubogiej chatce mieszkał samotnie Bartek. Bartek Kowal, tak go zwali ludzie, bo trudnił się kowalstwem. Kuł konie, robił kosy, szable, miecze, na brak zajęcia nie narzekał, narzekał na brak pieniędzy. Ludzie mu nie płacili, też nie mieli pieniędzy, a Bartek nie śmiał odmówić nikomu. Pracował więc często za darmo, bo i nawet król mu nie płacił, a kuł dla niego wiele szabel i mieczy. 
Rodziców Bartka, gdy ci nie mieli pieniędzy na podatek, król Herod wtrącił do lochu, gdzie po kilku miesiącach zmarli z głodu i wycieńczenia. Bardzo rozpaczał po ich stracie, a nad mogiłą, Bartek zaprzysiągł srogą zemstę.
Aby rodzice jego mogli spokojnie spoczywać w mogile, Bartek musiał wykonać zemstę na tym, któremu to przysiągł. A był nim sam król Herod.
Od dzieciństwa Bartek bardzo lubił zwierzęta, zresztą lubił wszystkich mieszkańców pobliskiego ogromnego lasu. Często obcował z nimi, rozmawiał, a one z nim. Znał w tym lesie każdą ścieżkę, każde drzewo, wiedział ile jest zwierząt, jakie są ptaki. A najważniejsze było to, że rozumiał ich mowę.
Pewnego pięknego poranka wybrał się do lasu po chrust, musiał robić zapasy opału, bo zima zbliżała się wielkimi krokami.
(CDN... t.m.i.) 

niedziela, 26 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 23 (81)

Cd...
               "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) - Nie, ale nie możesz tutaj pozostać, musisz natychmiast opuścić pałac.
- Ale mogę... 
- Nie, nie możesz - przerwała mu wiedząc co chce powiedzieć - nie możesz nic wziąć ze sobą. Wyjdziesz stąd tak, jak ja wyszłam, gdy wygoniłeś mnie z królestwa. 
Król nie odpowiedział, przygarbił się jeszcze więcej, ręce zaczęły mu drżeć.
- Gdzie jest mój ojciec i brat? - spytał Cyryl podchodząc do niego.
Król nie odpowiadał, jednak Cyryl nie odchodził od niego, czekał na odpowiedź. Niecierpliwił się. Do Cyryla podszedł jakiś żołnierz i długo mu coś szeptał do ucha. Dłonie Cyryla zacisnęły się, gniewnie popatrzył na swojego dawnego władcę, widać było, że walczy ze sobą, że nie wie co począć. Podszedł do księżniczki i oparł głowę na jej ramionach. Płakał. Dowiedział się strasznej prawdy o swoich najbliższych. Szeptem coś powiedział Róży i szybkim krokiem wyszedł z sali. Udał się prosto na cmentarz, gdzie leżeli pochowani jego najbliżsi. Płacząc upadł na mogiłę. Bezsilny gniótł ziemię w swoich dłoniach, wielkie łzy spływały po jego policzkach i spadały na suchą ziemię mogiły.
- Nie płacz Cyrylu - odezwał się kobiecy głos.
Spojrzał za siebie. Obok niego stała "śmierć".
- Wiedziałaś? - wyszeptał.
- Tak! Wiedziałam. Weź buteleczkę z "życiodajną wodą" i zakop ją w tej mogile. Już więcej ci nie będzie potrzebna, wybór jednak należy do ciebie. A więc wybieraj!
Bez żadnego wahania zrobił to, co mu kazała, a chwilę później ogarnęły go takie ciemności, że nic nie widział. Kiedy powoli rozjaśniło się, opodal siebie zobaczył ojca i brata. Padli sobie w ramiona, a łzy szczęścia spływały po ich policzkach. Nie wstydzili się tego. Zadowoleni, trzymając się za ręce ruszyli w kierunku pałacu, mijając po drodze jakiegoś nędznie ubranego człowieka. Cyryl w odruchu współczucia, rzucił mu grosik na dalszą drogę. Nie zauważyli, że tym tułaczem był nie kto inny, jak ich niedawny król Butus.
Minęło kilkanaście dni, na królewskim zamku odbyły się trzy wesela, królowej z Maurycym, Cyryla z księżniczką Różą i Karola z drugą księżniczką Jagodą, bo tak właśnie miała na imię druga córka królowej.
JA TAM BYŁEM, MIÓD I WINO PIŁEM, A CO USŁYSZAŁEM, TO WAM WSZYSTKO PRZEKAZAŁEM. 
NASI BOHATEROWIE ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE I MIELI DUŻO, BARDZO DUŻO DZIECI.
                                                               TADEUSZ IWAN.

(Wszelkie prawa zastrzeżone, przepisywanie, kopiowanie i udostępnianie bez wiedzy autora - ZABRONIONE) 

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" -22 (80)

Cd...
               "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) Minął jeden miesiąc, minął drugi, księżniczka zaczęła się trochę niecierpliwić. Według jej wyliczeń, orszak królowej - a jej matki, powinien lada dzień zawitać do bram pałacowych murów. Coraz częściej i dłużej wyglądała przez niewielkie okienko w swoim pokoiku. Nie zauważyła nic takiego, co mogłoby oznaczać przyjazd gości. Czekała więc nadal.
Tymczasem orszak królowej po wielu trudach wjechał na teren królestwa Butusa, pani Magdalena - królowa tych ziem - z trudem poznawała swój ojczysty kraj. Tak dawno nie widziała tego kraju, za którym tyle lat bardzo tęskniła, teraz jej marzenie się spełnia. Znów może cieszyć się wspaniałymi widokami, znów może uśmiechać się do mijających ich ludzi, którzy o dziwo, poznawali ją mimo iż tyle lat upłynęło od jej wygnania. Kłaniali się nisko, całowali jej dłonie i prosili aby została z nimi na zawsze. Nie chcieli już znienawidzonego Butusa.
A król wpadał w coraz to większe zakłopotanie i przerażenie, dowiedział się bowiem, że do bram jego pałacu podąża niecodzienny orszak. Wiadomości jakie do niego docierały były sprzeczne, ale im orszak był bliżej bram, tym coraz częściej mówiono, że oto wraca prawowita królowa tego kraju. Służba pałacowa w pośpiechu sprzątała pałacowe komnaty, przygotowywała jadło dla strudzonych podróżnych. Jednym słowem, nagle wszyscy mieli mnóstwo pracy i obowiązków, choć nikt im tego nie kazał czynić. Król zasępiony siedział na tronie, nie wydawał żadnych rozkazów, nikogo nie ganił, na nikogo nie krzyczał. Tępym wzrokiem patrzył na wielkie drzwi sali tronowej. Wydawało się, że jest nieobecny, myśli jego błądziły gdzie indziej. Z tej martwoty wyrwał go głośny trzask otwieranych drzwi. Spojrzał w ich stronę. Od razu poznał kto wchodzi do sali tronowej.
Na jej widok wszyscy dworzanie, a szybko wypełnili salę, składali głęboki pokłon. Wnet cała sala zapełniła się służbą, każdy chciał zobaczyć królową, każdy chciał poznać dalszy los króla Butusa. Co się z nim stanie? Będzie ukarany? Co z księżniczką? Tych pytań było wiele, wszyscy chcieli znać na nie odpowiedź!
Majestatycznym, pełnym wdzięku krokiem podeszła królowa przed oblicze króla, a zarazem męża. Patrzyła zimnym, ale bez nienawiści wzrokiem na niego. Długo patrzyła.
- Gdzie jest moja córka,  Róża? - powiedziała głośno. Wszystkie oczy zebranych skierowały się w stronę króla. Ten jednak nic nie odpowiedział, wyciągnął tylko klucze i podał je słudze. Ten posłusznie je wziął i wyszedł z sali. Wrócił po krótkiej chwili razem z księżniczką, która na widok matki głośno zapłakała i rzuciła się w jej objęcia. Płakały obie, a wraz z nimi płakały wszystkie dworskie kobiety. A i mężczyznom zakręciły się łezki w oczach, ale jak to przystało na nich, nie okazywali tego.
Matka - królowa i jej córka, podeszły bliżej tronu, król wstał i ustąpił im miejsca. Królowa zasiadła na nim, popatrzyła dookoła i rzekła:
- Wybaczam ci wszystkie krzywdy jakie doznałam od ciebie, ale nie wiem czy wybaczy ci moja, nasza córka - poprawiła się - nie będziesz jednak mógł zasiąść na tym tronie. Twoje rządy się skończyły, nie możesz też pozostać dłużej w pałacu.
- Więc wyganiasz mnie? - spytał tak cicho, że tylko królowa go usłyszała.

(CDN...t.m.i.) 

sobota, 25 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 21 (79)

Cd...
           "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA'

(...) Któregoś dnia postanowił iść do króla, przecież od niego wszystkiego dowie się najlepiej. Obawiał się tego spotkania, ale cofnąć już się nie mógł.
- Ty chcesz iść po wodę, która uzdrawia ludzi? - spytał Karola, gdy ten wyjawił mu cel swojej wizyty.
- Tak! - śmiało odpowiedział, pilnie i bacznie przyglądając się królowi. Był, a może tylko wyglądał na starego, jego ręce drżały, twarz miał siną, zarośniętą. Gdyby go zobaczył gdzie indziej, a nie na tronie, nigdy by nie powiedział, że to jest król.
- I chcesz dostać moją córkę za żonę? - mówił cicho. Widać było, że mówienie sprawia mu duży kłopot, musiał być chory.
- Tak! - znów przytaknął.
- Dobrze, więc jedź, przywieź mi tę cudowną wodę, a sowicie cię wynagrodzę!
- Przed wyruszeniem chciałbym zobaczyć się z księżniczką, skoro ma być moją żoną, muszę ją choć raz zobaczyć - powiedział Karol. Musiał działać szybko, aby król się nie rozmyślił, a on chciał przekazać jej wiadomości od jej matki i od Cyryla. Po krótkim namyśle król zgodził się. W asyście królewskiej straży, Karol udał się do wieży. Wzdrygnął się na jej widok, była bardzo duża i bardzo wysoka. Z trudem wszedł do komnaty księżniczki, znajdującej się na jej szczycie.
Zobaczył jak skulona siedziała na niewielkim łóżku, twarz miała zakrytą dłońmi. Nie, nie płakała, ale twarz jej była smutna, blada wychudzona.
- Przychodzę od pani matki ,,, - wyszeptał podchodząc do niej.
Zerwała się na równe nogi.
- Od mojej matki? Ale ... ja nie mam matki ,,, - dodała po chwili. Nie odchodziła jednak, czekała, czekała jeszcze na coś, co może powie ten niespodziewany gość. Przecież nikt tu jej nie odwiedzał, skąd ten młodzieniec wie cokolwiek na temat jej matki, skoro ona nic nie wie. A może...
Przybliżyła się do Karola.
- Powiedz, powiedz - wyszeptała.
Karol, cicho i szybko opowiedział jej o królowej i Cyrylu, o tym, że niedługo zobaczy ją tutaj. Powiedział jej co ma dalej robić, aby król niczego się nie domyślił.
Uradowana księżniczka Róża aż pocałowała w policzek zaskoczonego Karola, widać było po niej, że chce, że pragnie aby obietnica dana przez tego młodzieńca spełniła się jak najszybciej. Nie mogła dłużej z nim rozmawiać, bo z dołu straż zaczęła ponaglać Karola, który tylko czule ją uścisnął i zaczął schodzić w dół, do wyjścia.
Szybko dosiadł swojego wypoczętego konia i galopem ruszył w powrotną drogę. Księżniczka tymczasem przygotowywała się do przyjęcia swojej matki. Sprzątnęła swój niewielki pokoik, poprawiła wszystkie przedmioty, które się tam znajdowały. Czekała! Czekała, ale mimo iż była sama, czas jej się nie dłużył. Czekała cierpliwie!
                                 X                   X               X

(CDN...t.m.i.)   
  

piątek, 24 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 20 (78)

Cd...
               "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) Jego w królestwie nikt nie zna, więc będzie mu łatwo poruszać się po zamku i jego okolicach. Młody Karol przystał na to z ochotą, będzie mógł teraz choć w części spłacić dług wdzięczności wobec Cyryla, za uratowanie mu życia. Wyruszył więc niezwłocznie w daleką podróż.

                                X                 X               X

Zajęła mu ona równo trzy tygodnie i trzy dni, utrudzony, głodny, niewyspany, wjechał do warownego zamku władcy Butusa. Szybko znalazł karczmę gdzie wreszcie po tylu dniach mógł spożyć przyzwoity posiłek i wysłuchać wiadomości jak i plotek. A  słuchał ich bardzo uważnie.
Wszyscy rozmawiali o uwięzionej księżniczce, bardzo jej współczuli, wyrażali swoje oburzenie, ale jakoś nie kwapili się do tego , aby w jakiś sposób jej pomóc. Karol zwrócił im na to uwagę. Popatrzyli na niego jak na jakąś zjawę. Ot, znalazł się śmiałek, który chce oswobodzić uwięzioną księżniczkę. Niektórzy głośno się z tego śmiali.
- Widać młodzieńcze, że obcy jesteś, nie wiesz zatem co tu się dzieje! - odezwał się jeden z biesiadników.
- Tak, obcy jestem!
Teraz dopiero wszystko mu opowiedzieli, a Karol chłonął każde ich słowo, nie chciał uronić żadnego, wszak musiał to wszystko przekazać Cyrylowi.
- Kto więc może wyzwolić księżniczkę z niewoli okrutnego króla? - dopytywał się.
- Tylko ten, który przyniesie mu "życiodajną wodę" - mówili - był taki śmiałek, który tego dokonał, ale podstępny Fabiś zabił go, niestety woda wylała mu się. Teraz za karę siedzi w lochu. Zdążył jednak uratować księżniczkę.
- A jak nazywał się ten śmiałek? - dopytywał Karol.
- Cyryl, mieszkaniec tego grodu, a jego ojciec i brat zginęli ścięci toporem, gdy on wyruszył po czarodziejską wodę.
Posmutniał Karol na wieść o tym, jak to powiedzieć Cyrylowi? - zastanawiał się, nie chciał urazić przyjaciela, była to smutna wiadomość i chcąc nie chcąc musiał mu ją przekazać. Tylko jak to zrobić!
Na razie jednak odsunął od siebie te myśli, miał jeszcze wiele spraw do załatwienia, musiał nimi się zająć i wracać jak najszybciej do Cyryla i jego królowej. Przecież to przyrzekł.
Codziennie chodził do pałacu, słuchał co dworzanie mówią, z uwagą przyglądał się codziennym zajęciom służby, ilością straży, wszystko to notował w swojej pamięci.
Czy zapamięta to wszystko?

(CDN...t.m.i.)

czwartek, 23 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 19 (77)

Cd...
              "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) - Pochodzę z kraju - zaczęła gospodyni, która była jeszcze młodą kobietą. Była tylko trochę zaniedbana i zmęczona, miała na imię Magdalena - pochodzę z kraju, którym władał król Butus...
- Chwileczkę! - przerwał jej Cyryl - właśnie ja pochodzę z tego kraju, znam króla...
- To niemożliwe - teraz ona mu przerwała - pochodzisz z tego kraju? Znasz króla Butusa? - zbladła na twarzy. Po chwili ukryła ją w dłoniach i głośno zaczęła płakać. Gospodarz przytulił ją do siebie. Zdziwiony Cyryl patrzył na to wszystko rozszerzonymi oczyma, nic z tego nie rozumiał. 
Kiedy pani Magdalena trochę się uspokoiła, zaczęła na nowo snuć swoje opowiadanie.
- Otóż... - widać było, że ciężko jej przychodzi to zwierzenie - król Butus jest  moim mężem. Był - poprawiła się.
- Jest dalej, nie ożenił się ponownie. Ojej! - krzyknął nagle i padł jej do nóg - pani jest moją królową!
Oddał jej pokłon, to samo uczynił Karol, który tym wszystkim był bardziej zdziwiony niż jego kolega. Wreszcie Cyryl zrozumiał, że oto jest przed obliczem prawowitej królowej jego kraju.
- Otóż jest on moim mężem - zaczęła ponownie - kiedy urodziłam mu córkę, wygonił mnie ze swojego królestwa. Bardzo chciał mieć syna, a ja niestety dałam mu tylko córkę. Całą swoją złość skupił na mnie i mnie obwinił za to wszystko. Ja więc musiałam ponieść karę.
- Więc księżniczka Róża, to pani córka? 
- Tak, Cyrylu. Księżniczka Róża to moja ukochana córeczka, jak ona się czuje, co porabia? Czy jest szczęśliwa? Czy król jest dla niej dobry? - mówiła szybko, chciała jak najwięcej informacji usłyszeć o swoim kochanym dziecku.
Cyryl przez chwilę zastanawiał się czy powiedzieć prawdę o księżniczce, czy też ją zataić. Nie, nie mógł oszukiwać swojej królowej.
- Kiedy wyjeżdżałem, była ciężko chora, jechałem aby zawieźć jej "życiodajną wodę" i tu opowiedział jej całą dotychczasową przygodę.
Zasępiła się królowa.
- Tułałam się długo po różnych miastach, po różnych krajach - zaczęła ponownie opowiadać królowa - w końcu dotarłam tutaj i tu poznałam Maurycego. Mamy córeczkę, a więc Róża ma przyrodnią siostrę. Do króla nie chcę wracać, ale wszystko mu wybaczam. Moją i Róży krzywdę.
- W takim razie muszę tam jechać - powiedział Cyryl - księżniczka może mnie potrzebować. Nie ma chwili do stracenia. Czym szybciej tym lepiej!
- Powoli, nie tak szybko - ostudził jego zapał Maurycy - wszystko w swoim czasie. Trzeba się przede wszystkim naradzić.
Wszyscy się z nim zgodzili. Po rozmowach ustalili, że do królestwa króla Butusa pojedzie Karol.

(CDN...t.m.i.)

wtorek, 21 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 18 (76)

Cd...
                "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) Szczęknęły zamki. Brama została zamknięta.
Książę Fabiś uśmiechnął się, razem z królem udał się do sali tronowej, aby omówić dalsze plany. Dał królowi akt darowizny swojej ziemi, buteleczkę z drogocennym płynem pozostawił sobie. Teraz musiał tylko czekać na zmianę decyzji Róży odnośnie ich małżeństwa, był pewien, że po pewnym czasie księżniczka zmieni zdanie. Nie wiedział tylko ile to potrwa.
- Zadowolony jesteś królu? - spytał.
Król przez chwilę nie odpowiadał, uważnie czytał dokument, który dał mu Fabiś. Teraz naprawdę był bogaty. Żeby tak mieć jeszcze tę wodę, "życiodajną wodę", byłby panem życia i śmierci.
- Tak, zadowolony jestem - odpowiedział po chwili - ale nie spełniłeś drugiego warunku. Nie dałeś mi obiecanej wody.
- Umówiliśmy się, że otrzymasz ją po moim ślubie!
- Tak! - westchnął król - to prawda, ale nie wiem czy ty ją w ogóle masz? Nawet mi jej nie pokazałeś? Skąd mam wiedzieć, czy ty mówisz prawdę!
Oburzyły go te słowa, więc król mu nie wierzy. Zamaszystym ruchem wyciągnął z kieszeni niewielką buteleczkę i podał ją królowi.
- Oto ona, czy teraz wierzysz mi królu?
Król uważnie oglądał buteleczkę, uśmiechnął się. Miał teraz to co pragnął, przyszło mu to bardzo łatwo, w dziecinny sposób oszukał łatwowiernego księcia. Teraz już mu jej nie odda, stała się jego własnością. Chciał ją schować, ale uprzedził go Fabiś.
- Nie! - krzyknął i rzucił się w kierunku króla.
Zaczęli się szamotać, wyrywać sobie buteleczkę z rąk. Buteleczka przechodziła od jednego do drugiego, aż w ferworze walki upadła na posadzkę. Rozległ się brzęk tłuczonego szkła. Niedawni napastnicy zamarli w bezruchu, z otwartymi ustami patrzyli, jak wylewa się życiodajny płyn. Rzucili się na posadzkę i zaczęli go zbierać, ale bezskutecznie, nie udało im się zebrać płynu, a przy tym mocno pokaleczyli sobie dłonie. Pierwszy opanował się król, krzyknął na straże.
- Do lochu z nim! - rozkazał wskazując na księcia Fabisia.
Był cały czerwony ze złości. Już miał wszystko i przez tego niemądrego fajtłapę stracił wszystko. Nie podaruje mu tego, musi ponieść karę tak jak i jego córka, tak jak i jego żona. Znów wspomniał żonę. Dlaczego?
Nie zastanawiał się nad tym, teraz miał na głowie inne ważniejsze sprawy. Nie zaprzątał sobie błahostkami głowy. Tylko czy na pewno to były błahostki

                             x                  x              x

Gospodarz jak i gospodyni zaczęli opowiadać naszym przybyszom o swoim życiu, o swojej ukochanej córeczce.

(CDN... t.m.i.)

poniedziałek, 20 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 17 (75)

Cd...
                "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) Na wieść o planach króla, księżniczka rozpłakała się  i długo, bardzo długo nie mogła powstrzymać płaczu. Duże krople spływały jej po policzkach.
Dni mijały szybko, wieża stawała się coraz wyższa i wyższa. Szybko wznosiła się ku niebu. Już tylko dni dzieliły budowniczych od jej ukończenia, a oni dalej nie znali jej przeznaczenia.
Tymczasem księżniczka nie okazywała swojej bojaźni, swojego przestraszenia. Zachowywała się tak jak dawniej z jednym wyjątkiem. Ukradkiem, aby przypadkiem król nie zobaczył, jej pokojówka wynosiła różne rzeczy Róży i rozdawała ubogim mieszkańcom. Chciała w ten sposób im pomóc, wiedziała, że później gdy ojciec zamknie ją w wieży nie będzie mogła już nic zrobić dla swojego ludu. A kochała go bardzo, a lud ją. Tuż przed zakończeniem budowania wieży, król jeszcze raz poszedł do córki.
- Różo, namyśliłaś się co do ślubu z księciem Fabisiem? - spytał grzecznie jak przystało na dobrego ojca i króla.
- Nie, ojcze - wyszeptała cicho - nie poślubię księcia, nie kocham go, nie zmuszaj mnie do tego, proszę cię.
- Ale dlaczego?
Bo...bo... - nie wiedziała  czy wyznać wszystko - chcę innego, którego pokocham...
- Jego też pokochasz - przerwał jej - zobaczysz. A do tego jest bardzo majętny, będzie ci dobrze z nim.
- Nie ojcze, nie mogę.
Król zadrżał ze złości, twarz mu posiniała, dłonie zacisnął w pięści. Patrzył złowrogim wzrokiem na swoją córkę. Dygotał ze złości. Oto jemu, królowi, ojcu, sprzeciwiła się jego własna córka. Jak to możliwe, kto ją tak wychował?
Nerwowym ruchem potarł zmarszczone czoło. No właśnie, kto ją tak wychował?
Teraz dopiero zdał sobie sprawę, że to właśnie on ją tak wychował, nie mógł zwalić tego wszystkiego na matkę, którą kilkanaście lat temu wygonił z zamku. Nawet nie powiedział tego córce, nie wiedziała więc, co  się stało z jej matką.
- Masz jeszcze jedną godzinę do namysłu - powiedział to ze złością - później zostaniesz zamknięta w wieży, którą właśnie skończono budować. Czy ty naprawdę tego chcesz?
Róża nie chciała być uwięziona, ale nie chciała też spełnić 
Po godzinie, posłusznie wyszła ze swojej komnaty i w asyście żołnierzy udała się do przygotowanej dla niej wieży. Nie zmieniła swojego zdania, nie zmienił też i król, wszystkie kobiety w pałacu, które widziały tę scenę płakały, mężczyźni z zaciśniętymi pięściami i smutnym wzrokiem odprowadzali ją do potężnej wieży.

(CDN...t.m.i.)

piątek, 17 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 16 (74)

Cd...
                "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) Wypiła łyk, a później drugi. Delikatnie wytarł jej malutkie usteczka i schował czarodziejską wodę. Nawet nie spojrzał ile jej pozostało, ale to nie miało dla niego żadnego znaczenia.
Zawołał rodziców i Karola. Ostrożnie podeszli do łóżka, patrzyli na leżącą córeczkę, ale żadnej zmiany nie zauważyli. Nie mówili nic nie mogli wymagać od nieznajomych przybyszów wyleczenia ich córeczki, dziękowali im za to, że próbowali im pomóc, a że nie mogli? No cóż, nie są lekarzami.
Zaprosili ich do wspólnej, bardzo skromnej wieczerzy, którą spożywali w milczeniu. Nagle z rogu izby, gdzie stało łóżko, dał się słyszeć cichy głos.
- Mamo... mamo...
Wszyscy zerwali się na równe nogi i podbiegli do łóżka.
- O Boże! - zawołała matka i przytuliła córkę do swojej piersi. Łzy ciurkiem leciały jej po policzkach. Ale to nie na nią wszyscy patrzyli, ale na jej córkę, która z różowymi już policzkami przytuliła się do matki. Życie zaczęło od nowa tętnić w jej młodym ciele. Matka położyła ją z powrotem na pościeli i podbiegła do Cyryla. Upadła przy nim na kolana i chwyciwszy jego rękę, zaczęła ją całować.
- Panie mój, dziękuję za wybawienie mojej córki - Cyryl nie mógł wyrwać swojej ręki z jej uścisku. Poczuł się zażenowany, przecież ta kobieta mogłaby być jego matką, a on przecież nic nie zrobił, aby ona tak postępowała!
- Oj, nie trzeba - w końcu udało się Cyrylowi oswobodzić rękę. Również gospodarz podbiegł i mocno go uścisnął. Radość zaczynała wracać do tego domu.
Długo siedzieli jeszcze dzisiejszej nocy, opowiadaniom nie było, no bo jak tu się nie cieszyć. No jak?

                               x               x                 x

Król przez kilka dni chodził bardzo zły po zamku, wszyscy unikali go jak mogli, nikt nie chciał spotkać go na swojej drodze, nawet książę Fabiś. Wreszcie któregoś dnia zawołał do siebie murarzy, cieśli i innych fachowców budowlanych i rozkazał im wybudować ogromną, bardzo wysoką wieżę. Do tego mury jej miały być tak śliskie jak szkło, aby nikt nie mógł się na nią wspiąć.
Dziwili się robotnicy - na co królowi taka wieża, przecież w całym królestwie nie ma takiej budowli. Dla kogo i na co on buduje? Nie śmieli jednak zapytać nikogo o cel tej wyjątkowej budowli. Pracowali, ale król i tak na nich krzyczał codziennie, że za wolno ją stawiają. To jeszcze bardziej było dla nich niezrozumiałe i tajemnicze. Po co taki pośpiech?
Pokojówka księżniczki przypadkowo podsłuchała rozmowę księcia Fabisia i wszystkiego się dowiedziała, po czym szybko pobiegła do księżniczki Róży, aby ją o tym wszystkim poinformować.

(CDN... t.m.i.) 

środa, 15 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 15 (73)

Cd...
                 "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...)                      X              X             X

Cyryl i Karol bez przerwy szli, ale nie znaleźli żadnej wioski, żadnego miasta czy miasteczka. Utrudzeni, już mieli zakładać prymitywny obóz, gdy w oddali ujrzeli migające światła wydobywające się z kilkunastu okien, starych zniszczonych domów. Raźno ruszyli w ich kierunku i niebawem znaleźli się w jednym z domów, gdzie zostali przywitani przez gospodarzy. Było to suche, bez żadnej radości powitanie, ale nasi wędrownicy nie wiedzieli dlaczego ich nowi znajomi nie okazują zbytniej radości!
Cyryl rozejrzał się po mieszkaniu. Była to typowo wiejska, uboga izba, bez żadnych mebli, pośrodku stał duży drewniany stół, zamiast krzeseł spostrzegł tylko długą drewnianą ławę, która służyła biesiadnikom do siedzenia. W rogu izby zobaczył liche drewniane łóżeczko, a w nim jakąś postać. Przyjrzał się jej uważnie, była to dziewczynka, może dziesięcioletnia, może młodsza, leżała. Obok niej matka, która co chwilę podawała jej jakiś napój do picia.
- To nasza córka, jedyna córka - powiedział gospodarz widząc jak Cyryl się przygląda - jest bardzo chora... bardzo chora...
Z miejsca gdzie stało łóżko, doleciał go płacz, płakała matka, która czule głaskała malutką główkę dziewczynki.
- Zawołaliście lekarza? - spytał cicho.
- Nie panie! Nie mamy na to pieniędzy, nie mamy na chleb. Nie mamy na nic.
Cyryl zdumiał się, szczerze żal mu się zrobiło tych ludzi, mieli tylko jedną córeczkę, którą może widzą po raz ostatni. Byli bardzo biedni, nie mieli już co oddać, aby móc zapłacić za lekarza. A on? Czy on może im pomóc? Tyle pieniędzy widział na drodze, szkoda, że nie mógł ich wziąć. Teraz by im je oddał, nawet wszystkie.
Ze smutkiem patrzył na gasnącą twarzyczkę małej dziewczynki, serce jego zaczął rozdzierać potworny ból. Karol też stał przygnębiony.
- Szkoda, że nie mamy wody, "życiodajnej wody" - szepnął Karol.
- Tak, szkoda... - Cyryla wstrząsnęły dreszcze, zimny pot wystąpił na jego czole. Serce zaczęło mu bić jak oszalałe, przez głowę przechodziły mu różne myśli, kłębiły się, nie mógł odgadnąć, które są dobre, a które złe. W dalszym ciągu patrzył na gasnące życie małej dziewczynki. Mógł je uratować, ma przecież "życiodajną wodę", o której nie wie nawet Karol, ale czy nie zabraknie jej dla księżniczki, dla niego , dla rodziny?
- Karol, weź rodziców i wyjdź z nimi na zewnątrz - powiedział to tak cicho, że Karol ledwie go usłyszał. Spojrzał na niego zdziwiony, ale nic nie powiedział, wziął rodziców za rękę jak małe dzieci i wyszedł z nimi z izby. Nie stawiali żadnego oporu, wyszli cicho, by nie robić żadnego hałasu, by nie zakłócać snu ich maleńkiej córeczce.
Cyryl pozostał sam, podszedł do leżącej dziewczynki i przez dłuższą chwilę przyglądał się jej. Była naprawdę bardzo ładna, mimo iż choroba bardzo ją wycieńczyła. Nie, nie może pozwolić aby zgasło takie młode życie. Szybko wyciągnął zza pazuchy buteleczkę i przystawił ją do maleńkich ust dziewczynki.
(CDN...t.m.i.)

wtorek, 14 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 14. (72)

Cd...
                "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) Rozległ się szmer wśród dworzan, wszystkiego się spodziewali, ale zaręczyn? Nie, nie, tego się nie spodziewali. Wszyscy teraz czekali na ogłoszenie nazwiska kandydata do ręki księżniczki. Któż to miałby być. Kandydatów było wielu, ale nikt nie wiedział kogo wybrał król.
- Ojcze! - szepnęła Róża pociągając go za rękaw - co ty mówisz, co ty robisz?
Król jednak nie słuchał, odtrącił jej rękę i gniewnie na nią popatrzył.
- Cicho - powiedział to na tyle głośno, że wszyscy usłyszeli jego słowa, po czym skierował się do dworzan.
- Otóż, wybranym mężem dla naszej księżniczki jest - tu na chwilę zawiesił głos, uważnie rozglądając się po sali. Wzrok miał gniewny, toteż wielu dworzan spuściło oczy w dół, nie chcieli patrzeć na niego - jest - ponownie powtórzył - książę Fabiś!
- Och! - usłyszeli wszyscy głośne westchnienie księżniczki i zobaczyli jak nieprzytomna osuwa się na podłogę. Szybko pospieszyli z pomocą i zanieśli ją do komnaty. Dworzanie w milczeniu rozeszli się się do swoich komnat i do swoich zajęć. Nikt nic nie mówił na temat tego, co przed chwilą usłyszał, każdy milczał bojąc się o swoje życie. Nigdy nie wiadomo co królowi strzeli do głowy.
- Królu, widzę, że księżniczka niezbyt przychylnie przyjęła tę wiadomość - powiedział Fabiś, gdy dworzanie opuścili salę.
- Tak! - odpowiedział cicho - muszę z nią porozmawiać, ale ty się nie martw. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz za trzy miesiące!
Nie było jednak tak dobrze, jak zapewniał król Butus. Księżniczka ani myślała poślubić Fabisia. Na nic zdały się prośby króla, księżniczka nie ustępowała. Zamknęła się w swojej komnacie i nikogo do niej nie wpuszczała. Nawet króla, który z każdym dniem chodził coraz bardziej rozgniewany. Na nic zdały się jego prośby i groźby. Księżniczka była niewzruszona, ani myślała słuchać króla, a zarazem swojego ojca. Mówiła mu to wprost, że nie wyjdzie za Fabisia, że próżne i daremne są jego prośby.
- Będziesz ukarana! - krzyczał król w przypływie gniewu - masz mnie słuchać, rozkazuję ci!
Księżniczka jednak nic z tego sobie nie robiła, dalej przebywała w swojej komnacie, z daleka od ojca i księcia Fabisia. Nie dopuszczała też do siebie służby za wyjątkiem swojej pokojówki, która była wiernie jej oddana. Bała się, że służba może siłą wyciągnąć ją z komnaty. Jednak do tego nie doszło.
Król widząc upór swojej córki, postanowił ją srodze ukarać.
- Natychmiast masz wyjść z komnaty - grzmiał na cały pałac, a przestraszona królewska służba pochowała się po wszystkich pałacowych zakamarkach - jeżeli nie, to zostaniesz srodze ukarana, przyrzekam ci to jako król i jako twój ojciec. Rozumiesz?
Wszyscy to rozumieli, tylko księżniczka nie, nawet bardzo przywiązana do niej pokojówka, namawiała ją do wyjścia ze swojej kryjówki i podporządkowała się woli króla. Niestety, księżniczka Róża nikogo nie słuchała, dalej trwała w swoim uporze. Była pewna, że ojciec w końcu opamięta się i da jej spokój. Nie wiedziała tylko jak bardzo się myli!
(CDN... t.m.i.)

niedziela, 12 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 13 (71)

Cd...
                 "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) Po spakowaniu rzeczy obydwaj ruszyli na długą tułaczkę, musieli znaleźć sobie nowy dom, nową pracę. Ale gdzie tego wszystkiego szukać? Gdzie ukryć się przed królem Butusem? No gdzie?

                         x                  x                     x

Mijały dni, księżniczka szybko wracała do zdrowia, szybko zapomniała o swojej chorobie, często jednak wracała myślami do Cyryla. Wiedziała, że wybrał się po czarodziejską wodę i zrobił to dla niej. Dlaczego jednak nie wraca, nie daje znaku życia. Jakim sposobem książę Fabiś zdobył "życiodajną wodę". Wiele takich myśli, takich pytań krążyło po jej głowie. Nie znała jednak na nie odpowiedzi, nie miała nikogo, aby móc spytać się o te sprawy. Była zdana tylko na siebie. Sama musiała rozwiązać ten problem. Ale czy potrafi?
Książę Fabiś nie odstępował jej ani na krok, przymilał się jak tylko umiał, a że nie umiał tego robić, stawał się natrętem. naprzykrzał się księżniczce, która robiła wszystko, aby być jak najdalej od niego.
Również ojciec-król często rozmawiał z nią o księciu, była tym zdziwiona, nawet bardzo. Nigdy tego nie robił, skąd u niego taka zmiana? Ze zdziwieniem patrzyła na to wszystko, nie rozumiejąc nic z tego.
Książę Fabiś bez przerwy nachodził króla, nie było dnia, aby nie zadawał mu ciągle tego samego pytania: "Kiedy księżniczka będzie moja, kiedy ślub".
Król miał już tego wszystkiego dosyć, już dawno by przegonił tego intruza, ale nie mógł. Chciał koniecznie mieć "życiodajną wodę", chciał być nieśmiertelnym, ale tę wodę miał Fabiś, dlatego więc jeszcze go znosił.
- Jutro ogłosimy twoje zaręczyny - powiedział król - ślub odbędzie się za trzy miesiące.
- Tak długo muszę jeszcze czekać?
- Tak! Do tego masz mi dać buteleczkę z wodą, oraz swoje ziemskie dobra, które ci dał twój ojciec.
- Dobra ziemskie już ci oddam, ale "życiodajną wodę", otrzymasz dopiero po moim ślubie z księżniczką.
Nie na rękę było to królowi, ale cóż miał zrobić, musiał ustąpić i przyjąć warunki przyszłego zięcia i następcy tronu.
Nazajutrz król wszystkich dworzan poprosił do wielkiej sali tronowej, gdzie zwykle odbywały się wielkie uroczystości. Ze zdumieniem szeptali miedzy sobą dworzanie, nie wiedzieli co to za święto dzisiaj przypada, czyżby o nim zapomnieli? Ale przecież nigdy nie zapominali o świętach, czyżby tym razem było inaczej?
- Mam dla was wspaniałą nowinę - zaczął król, gdy wszyscy zebrali się w sali - otóż, chcę dzisiaj ogłosić zaręczyny mojej ukochanej córki, a waszej księżniczki Róży.
(CDN...t.m.i.) 

sobota, 11 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" 12 (70)

Cd...
                 "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) Kiedy tak sobie rozmawiali, nie spostrzegli, że znajdują się w królestwie króla Butusa, kraju Cyryla. Są na tej samej polanie, skąd wyruszył po "życiodajną wodę".
- Pójdę poszukać jakiegoś źródełka - powiedział Karol i oddalił się z polany.
Cyryl pozostał sam, zaczął przeglądać rzeczy w torbie. Nagle poczuł silne uderzenie w głowę. Przewrócił się tracąc przytomność. Kiedy się ocknął, zobaczył przed sobą Karola. Chwycił za leżący obok niego miecz i skierował go w niego. 
- Dlaczego to zrobiłeś? - z trudem powiedział. Był przekonany, że uczynił to Karol, przecież nikogo nie było w pobliżu, nikt nie wiedział, że wraca z wyprawy.
- Ja? - zdziwił się Karol - mnie tu nie było, przecież poszedłem po wodę.
- Więc, kto to mógł zrobić?
- Nie wiem!
Widać było, że Karol jest przygnębiony, zatroskany, nie potrafi się bronić, więc wszystko wskazuje na to, że to on to zrobił. Miał powód, przecież  Cyryl miał wodę, za którą on oddał życie. Nieważne, że go uratował, tym bardziej można go o to posądzić.
- Pójdę rozejrzeć się po okolicy, może znajdę jakieś ślady? - powiedział Karol, ale nie wierzył aby Cyryl uznał to za prawdę. Ten tylko skinął głową na znak zgody.
Kiedy Karol oddalił się, przymknął oczy. Ukazała mu się "śmierć". Poznał ją od razu.
- Czego tym razem chcesz? - zapytał cicho bez przekonania.
- Chcę cię ostrzec. Nie idź do zamku, bo zginiesz, Fabiś zabrał ci "życiodajną wodę".
- Od kiedy to chcesz mi pomóc? - znów powiedział zrezygnowany.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia, jeszcze raz ci pomogę, ale później musisz radzić sobie sam. Teraz musisz ukrywać się. Księżniczka jest zdrowa, dzięki tobie, ale czeka ja wiele niespodzianek. Ty Cyrylu, nie oburzaj się na mnie i na Karola, zbieraj siły abyś był gotowy pomóc księżniczce i swojemu ojcu i bratu.
- Co u nich słychać? - zaczął się dopytywać.
"Śmierć" jednak nic więcej nie chciała powiedzieć.
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie - powiedziała i nim Cyryl zdążył zareagować na jej słowa, jej już nie było. Zniknęła.
Wkrótce nadszedł Karol, minę miał zatroskaną, bezradnie rozłożył ręce.
- Nic nie znalazłem, żadnego śladu, tak jakby tu nie było nikogo.
Cyryl uśmiechnął się, zastanawiał się czy opowiedzieć wszystko Karolowi, czy też zachować to dla siebie.
- Spodziewałem się tego - postanowił, że na razie nic mu nie powie - musimy jednak ukrywać się. Nie możemy pojechać do zamku.
- Dlaczego?
Cyryl ociągał się z odpowiedzią, nie chciał rozmawiać o tym, co go tak bardzo bolało, wolał to "dusić" w sobie. Bo czyż Karol mógł mu pomóc? Z pewnością nie i nawet takiej pomocy nie oczekiwał.
- Skradziono mi buteleczkę z "życiodajną wodą", teraz będą mnie ścigać, aby dowiedzieć się skąd ją mam.

(CDN...t.m.i.)       

czwartek, 9 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 11 (69)

Cd...
                 "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) - Tylko wracaj szybko, w nagrodę dostaniesz księżniczkę za żonę - powiedział - czekam na ciebie. Bądź zdrów!
- O, nie! - krzyknęła księżniczka w swoim pokoju, słysząc słowa ojca - wolę już umrzeć niż zostać jego żoną.
Znów zalała się łzami, jej ciałem wstrząsnęły dreszcze, ręce zaczęły drżeć, toteż pokojówka musiała położyć ją na nowo do łóżka, gdzie niebawem usnęła.
Książę Fabiś wraz z eskortą dojechał na skraj polany, gdzie tydzień temu zostawił Cyryla. Ukrył w zaroślach żołnierzy, a sam zaczął powolutku skradać się do ogromnego drzewa, pod którym siedział sobie Cyryl zajęty układaniem rzeczy w swojej podróżnej torbie. Zaszedł go od tyłu i z wielką siłą uderzył maczugą w głowę. Cyryl bezszelestnie osunął się na ziemię. Był nieprzytomny.
Książę Fabiś, szybko przeszukał jego torbę, wyciągnął buteleczkę z wodą i ukrył ją w zanadrzu. Uśmiechnął się, był z siebie zadowolony, szybkim krokiem poszedł do swoich żołnierzy, coś szeptem do nich powiedział i wszyscy wyruszyli w drogę powrotną. Jednego żołnierza wysłał z wiadomością do króla, że już jedzie z "życiodajną wodą". Po dojechaniu do zamku, zobaczył ludzi, którzy stali wzdłuż drogi, którą miał jechać, droga ta była wyścielona olbrzymim czerwonym dywanem. Książę nie mógł odgadnąć co to wszystko znaczy. Dlaczego go tak uroczyście witają? Dlaczego? Jadąc po dywanie i mając po obu stronach tłum ludzi, nie będzie mógł dokonać ucieczki. Może król dowiedział się o jego czynie, może chce w ten sposób go złapać i pokazać ludziom?
- Nie, nie pojadę środkiem, niech jadą żołnierze - myślał gorączkowo - ja pojadę inną drogą.
Tak jak pomyślał, tak i zrobił. Chyłkiem, aby go nikt nie zobaczył dojechał do pałacu i niepostrzeżenie poszedł do króla.
- Jak tutaj wszedłeś? - spytał zdziwiony Butus.
- Mam zbyt drogocenny towar, abym go wszystkim pokazywał - książę, miał gotową odpowiedź dla króla.
- No, tak. Oczywiście! Pokaż tę wodę - prawie, że krzyknął.
Fabiś cofnął się do tyłu.
- Najpierw idziemy do księżniczki - powiedział nie pokazując cennego towaru  - im szybciej ją wyleczę, tym lepiej.
Król mruknął coś cicho pod nosem i skierował się do komnaty księżniczki. Książę wyjął buteleczkę i skierował ją do ust Róży, która leżała na łóżku z zamkniętymi oczami. Kilka kropel spadło na jej blade usta. Dalej leżała nieruchomo, ale po chwili wszyscy zauważyli, że jej policzki zaczynają się rumienić. To dobry znak. Znak, że księżniczka wraca do grona żywych.
Nie minęło pół godziny, a księżniczka już samodzielnie usiadła na łóżku, uśmiechała się. Teraz widać było, że nic już jej nie grozi.

                           x                        x                   x

(CDN... t.m.i.)

środa, 8 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 10 (68)

Cd...
                  "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) - Nie mam domu - cicho wyszeptał, patrząc prosto w oczy Cyrylowi - nie mam do kogo wracać!
Cyryl nic nie odpowiedział, siedział i przyglądał się nieznajomemu rówieśnikowi, nie wiedział co mu odpowiedzieć. Przed chwilą go uratował, a teraz nie wie jak mu dalej pomóc. Czy po to tak się trudził, aby teraz go zostawić w nieznanym mu kraju?
Nie, nie może tego zrobić, nie może go tutaj zostawić.
- Jak masz na imię?
- Karol!
- Och, masz królewskie imię, mnie zwą Cyryl - z uśmiechem odpowiedział jego wybawca - możesz mi mówić po imieniu.
- Ale, to nie wypada, przecież uratowałeś mi życie - powoli powiedział Karol -  nie śmiałbym ci mówić po imieniu.
- Ależ możesz! Powinieneś mi mówić po imieniu, jesteśmy przecież w tym samym wieku. Za młody jestem, aby nazywać mnie inaczej!
- No, dobrze - zgodził się po chwili i usiadł obok swojego kolegi. Postanowili zastanowić się, jak teraz się wydostać stąd. Przecież innym udało się to, dlaczego nie im?

                              x                    x                   x

Życie w zamku toczyło się sennie i leniwie. król często wyjeżdżał z zaproszonymi gośćmi na łowy, z których wracał zmęczony, a niekiedy podenerwowany, gdy nie udało mu się nic upolować. Wówczas lepiej było nie wchodzić mu w drogę, toteż dworzanie unikali go jak ognia. Król bawił się często do białego rana, coraz częściej zapominając o swojej córce Róży, która wprawdzie nie leżała w łóżku, ale widać było po niej, że jest ciężko chora.
Od wyprawy Cyryla po "życiodajną wodę" upływał właśnie tydzień, księżniczka z utęsknieniem czekała na wiadomości o Cyrylu, jednak bezskutecznie.
Król w tym czasie zarządził egzekucję ojca Cyryla i jego brata. Na próżno Róża błagała ojca-króla o darowanie im życia. Wspomniała, że jeszcze nie upłynął termin powrotu Cyryla z wyprawy, ale król nie chciał o niczym słyszeć. Musiał czymś rozbawić znudzonych gości, a taka egzekucja nadawała się do tego. Róża wylewała łzy bólu i złości. Mimo choroby i osłabienia chodziła kilka razy dziennie do ojca, znów bezskutecznie, a zaproszeni goście mieli świetną zabawę patrząc na odbywającą się egzekucję.
Po wykonaniu wyroku, książę Fabiś powiadomił króla, że wyrusza po "życiodajną wodę", no skoro Cyryl jej nie zdobył, on teraz jedzie po nią, aby ratować księżniczkę - mówił do króla, a on mu uwierzył. Na wyprawę dał mu nawet dziesięciu żołnierzy, aby w razie czego bronili go. Dał mu swoje błogosławieństwo!

(CDN... t.m.i.)

poniedziałek, 6 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 9 (67)

Cd...
                 "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) Spojrzał przed siebie, do szczytu góry już mu niewiele pozostało, ruszył w dalszą drogę. Szedł po złotych monetach, które sięgały mu już kostek, brzęczały gdy po nich stąpał i nadal ich przybywało. Szedł coraz wolniej, a ich przybywało i przybywało, już prawie sięgały do kolan, a do szczytu pozostało tak niewiele metrów. Czy dojdzie?
Cyryl zobaczył tryskające życiodajną wodą źródełko, ostatnim wysiłkiem zrobił kilka kroków i znalazł się tuż przy nim. Pochylił się i napił się kilka łyków zimnej wody. Przez jego ciało przebiegła fala ciepła, która dodała mu energii, nabrał więc jej do butelki i usiadł przy źródełku, aby trochę odpocząć.
- Dokonałeś tego co przyrzekłeś! - obok niego stał starzec, którego już wcześniej poznał - czy zamienisz te kamienie w ludzi? - spytał.
- Oczywiście! - wykrzyknął Cyryl - jakże mógłbym o tym zapomnieć - powiedział z nutą goryczy w głosie. czyżby starzec mu nie wierzył?
- Oczywiście, wierzę ci - starzec odgadł jego myśli - muszę ci zatem dać parę rad, abyś wiedział co dalej robić. Weź drugą butelkę i rozlej wodę w dwie. Jedną dobrze ukryj, a drugą użyj do zacnych celów. Wiesz co masz czynić?
- Tak starcze. Dziękuję ci za pomoc - powiedział Cyryl i uczynił to, co kazał mu zrobić  - chciałbym... - nie dokończył. Starca nigdzie nie było, na próżno rozglądał się wokół siebie. Po starcu nie pozostał żaden ślad.
Wzruszył ramionami, ukrył starannie za koszulą jedną buteleczkę, a drugą trzymając w ręce, ruszył w powrotną drogę.
Schodząc w dół, kropił "życiodajną wodą" leżące przy drodze duże i małe kamienie, które przybierały ludzkie postacie. Byli to różni ludzie, młodzi, starsi, rycerze jak i zwykli mieszkańcy różnych państw i państewek. Bogaci jak i biedni, ale wszyscy zaraz po odczarowaniu oddawali mu hołd i pokłon. Było ich dużo, a czym niżej schodził, to ich przybywało. Wszyscy mu dziękowali i ściskali dłonie. Cyryl był zadowolony, że tylu ludziom pomógł, że tylu ludzi wyrwał ze szponów śmierci. Teraz wszyscy wracali do swoich domów, do swoich najbliższych.
Powoli tłum ludzi malał, aż w końcu Cyryl pozostał sam, w tym samym miejscu, skąd rozpoczął wędrówkę. Był zmęczony, pragnął już znaleźć się we własnym kraju i móc pomóc swoim najbliższym, pomóc księżniczce i wybawić z więzienia ojca i starszego brata. Szukał wyjścia, ale nie mógł go znaleźć, po prostu nie wiedział jak się stąd wydostać. Coraz bardziej się denerwował, rozglądał się bezradnie dookoła, ale nigdzie nikogo nie zobaczył. Zmęczony, zatroskany usiadł przy najbliższym drzewie, aby trochę odpocząć. W pobliżu siebie usłyszał szmer, powoli odwrócił się, był przygotowany odeprzeć nieznajomego wroga, ale zamiast niego, zobaczył niedaleko siebie skulonego, wystraszonego chłopca.
- Co tutaj robisz? - zapytał nieznajomego, który był w tym samym wieku co i on - dlaczego nie poszedłeś do domu?
- Wybawiłeś mnie, więc chcę ci służyć - powiedział cicho. W dalszym ciągu widać było, że jest mocno wystraszony.
- Innych też wybawiłem, ale poszli sobie do domu - w dalszym ciągu bacznie mu się przyglądał, ale nie dostrzegł nic niepokojącego w jego zachowaniu.
(CDN...t.m.i.)

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 8 (66)

Cd...
                "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) Coś musiało w tym być, coś, co nie dawało mu spokoju. Myślał o tym intensywnie. Musi coś wymyślić, aby nie odwracać się poza siebie. Ale dlaczego miałby się odwracać? No właśnie, dlaczego? Sięgnął do swojej starej wysłużonej torby podróżnej i wyciągnął z niej kilka kawałków starego materiału. Pozwijał materiał w nieduże kulki i włożył je do kieszeni. Uśmiechnął się, był zadowolony z siebie. Jeszcze raz przeglądnął torbę i odstawił ją na bok. Nie będzie mi potrzebna - szepnął do siebie. Poprawił na sobie ubranie, spojrzał na swoje wysłużone buty, uśmiechnął się i zdecydowanym krokiem wszedł na gościniec. Teraz już nie miał odwrotu, musiał iść przed siebie. Albo zdobędzie "życiodajną wodę", albo umrze. Powoli mijał leżące duże głazy ułożone wzdłuż drogi, starał się nie patrzeć na nie, wiedział tylko, że musi je uratować.
- A ty dokąd idziesz? - ni stąd ni zowąd odezwał się jakiś głos.
Przystanął zdziwiony, kto tu mówi na tym pustkowiu, przecież nie widział nikogo. któż więc mówi do niego. Już miał się odwrócić, aby zobaczyć nieznajomego, gdy przypomniał sobie przestrogę starca. "Nie wolno ci się odwrócić" - jego słowa jeszcze brzmiały mu w uszach. Ruszył w dalszą drogę, przyspieszył kroku, aby jak najszybciej znaleźć się na szczycie góry, która majaczyła w oddali. Wspinał się z trudem.
- Puść psy! - usłyszał znów za sobą - szybciej bo nam ucieknie! - mówił jeden głos do drugiego.
- Już to robię! - Cyryl ze zgrozą usłyszał głośne ujadanie kilkunastu psów, czuł, że się zbliżają, że lada chwila, a zaczną go gryźć. Struchlał przestraszony, nerwowym ruchem otarł lecący ciurkiem pot z jego czoła.
- Wypuść węże - znów usłyszał za sobą - tygrysy też!
- O, Boże - wyszeptał Cyryl i przyklęknął na ziemi. Tuż nad nim zagrzmiało złowrogo niebo, błysnęły błyskawice, ziemia zadrżała.
Przestraszony śmiertelnie Cyryl wtulił głowę w swoje ręce i zamknął oczy. Czekał teraz na najgorsze, które jednak nie nadchodziło, wręcz przeciwnie, wszystko ucichło. Odjął ręce od głowy i znów, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki wszystko wróciło.Znów słyszał ujadanie psów i syk jadowitych węży, znów zadrżał na całym ciele. Szybkim ruchem wyciągnął z kieszeni przygotowane wcześniej kulki z materiału i włożył je sobie do uszu. Dookoła zaległa cisza, nie słyszał nic. Uśmiechnął się do siebie i ponownie ruszył w dalszą drogę.
Szedł teraz spokojnie, nigdzie się nie rozglądał, patrzył tylko przed siebie. Uszedł kilkadziesiąt metrów, gdy nagle spostrzegł leżącą na ziemi złotą monetę, obok niej w niewielkiej odległości leżały następne. Schylił się by je podnieść, gdy znów przypomniał sobie ostrzeżenie starca. "Nie podnoś nic z ziemi". Stał nieruchomo i wpatrywał się w złote, błyszczące monety. Och, jak bardzo chciał je mieć, dałby je ojcu, bratu, już nigdy by nie zaznali głodu. Wahał się, pokusa była bardzo silna, bieda jaką zaznał również. Znów popatrzył na drogę. Wszędzie leżały złote błyszczące monety, zdawało mu się, że nawet ich przybywa, pokrywały całą drogę. Dalej stał oszołomiony, nie wiedząc co dalej robić.
(CDN...t.m.i.) 

niedziela, 5 stycznia 2020

"MOJE DZIENNE BAJKI I BAŚNIE" - 7 (65)

Cd...
                   "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) Tymczasem Cyryl puściwszy się obrzeża studni, spadał w jej otchłań z coraz to większą szybkością. Przestraszony zamknął oczy, upadł na ziemi, ale o dziwo nie poczuł najmniejszego bólu.
Powoli powstał z ziemi i ciekawie rozejrzał się dookoła. Wszędzie było mnóstwo zieleni, dużo drzew, krzewów, ale ludzi nie dostrzegł. Stał przy szerokiej drodze, która prowadziła pod stromą górę, nie widział jej końca, a więc do szczytu góry było bardzo daleko. Zastanawiał się co dalej robić, gdy zauważył, że w jego stronę idzie staruszek podpierając się drewnianą laską. Szedł powoli, więc Cyryl szybko podbiegł do niego.
- Witaj! - przywitał nieznajomego - możesz mi powiedzieć, gdzie ja jestem?
- Oczywiście! - uśmiechnął się starzec - jesteś w kraju "życiodajnej wody". Z pewnością po nią przyszedłeś!
- Tak! - odparł Cyryl zgodnie z prawdą - w moim kraju księżniczka  jest bardzo chora. Tylko "woda życia" może ją uratować, więc postanowiłem ją zdobyć, aby uratować jej życie. Nie wiem tylko, gdzie się znajduje.
- O, tam! - wskazał staruszek laską majaczącą w oddali górę - daleko, ale ty naprawdę tam chcesz iść? - dodał z niedowierzaniem.
- Tak, gdy jej nie przyniosę księżniczka umrze, umrze też mój ojciec i mój brat - ze smutkiem powiedział Cyryl.
Staruszek milczał, gładził swoją długą brodę, nad czymś myślał. Nawet nie patrzył na chłopca, odezwał się dopiero po dłuższej chwili.
- Droga jest bardzo trudna - mówił powoli, jak gdyby chciał aby Cyryl wszystko zapamiętał - czyha na niej wiele niespodzianek. Wielu już było śmiałków, którzy chcieli zdobyć "wodę życia", ale dotychczas nikomu się to nie udało. Wszyscy zginęli.
- Jak to? - zdziwił się młodzieniec - wszyscy zginęli?
- Tak! Widzisz te kamienie wzdłuż drogi? To są właśnie ci śmiałkowie, którzy zginęli. Zostali zamienieni w te kamienie i czekają na wybawienie. Gdy znajdzie się śmiałek, który dotrze do "życiodajnej wody", weźmie ją i pokropi nią te kamienie, to przywróci im życie. Znów staną się ludźmi.
- Dokonam tego! - niemal krzyknął Cyryl - wszystkich wybawię, przyrzekam!.
- Oby ci się udało - cicho powiedział staruszek - musisz pamiętać o jednym. Nie wolno ci się odwrócić, gdy to uczynisz, zamienisz się w następny głaz i będziesz leżał przy drodze, jak te oto kamienie. Nie wolno ci również nic podnieść z ziemi, bo czeka cię to samo. Gdy dotrzesz na szczyt góry, zobaczysz tryskające źródełko, nabierzesz z niego tylko tyle wody, ile zmieści się w butelce. Więcej nie wolno ci brać. Później, możesz swobodnie wracać do swojego kraju. Życzę ci powodzenia!
Cyryl chciał jeszcze spytać staruszka o inne sprawy, ale staruszka nigdzie nie było. Zniknął, na próżno go szukał, ślad po nim zaginął. Usiadł więc na ziemi i zaczął rozmyślać o tym, co powiedział mu starzec. Przestrogi jego nie wydawały mu się groźne, ot, takie gadanie. Zastanawiał się jednak, dlaczego starzec przestrzegał go, aby nie odwracał się poza siebie.

(CDN... t.m.i.)

sobota, 4 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 6 (64)

Cd...
                  "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) - Dobrze - zgodził się król - daję ci dwa tygodnie czasu na zdobycie tej wody. Po tym terminie, twój ojciec i brat zostaną zgładzeni i ciebie będzie to czekało gdy wpadniesz w moje ręce.
Zadrżał z przerażenia Cyryl. Skłonił się nisko i cicho, tyłem wycofał się z sali tronowej. Jego śladem podążył okryty szczelnie peleryną książę Fabiś, który już uknuł plan zdobycia cennego płynu i pozbycia się Cyryla. Książę Fabiś już zaczął wyobrażać sobie księżniczkę Różę w jego ramionach.
Cyryl po dokonaniu niezbędnych zakupów i spakowaniu swoich rzeczy, niezwłocznie wyruszył do lasu szukać polany. Zadawał sobie jednak pytania: czy "śmierć"  go nie okłamała, czy naprawdę istnieje ta woda, która przywraca życie? Zamyślony nie zauważył, że jego śladem ktoś podąża, że ktoś go śledzi.
Wreszcie doszedł do polany, ale studni nie zobaczył, dopiero teraz przypomniał sobie, że musi czekać do północy. Usiadł na trawie i oparł się o wielkie drzewo, które akurat rosło w samym środku polany. Strudzony długą wędrówką usnął. Czas mijał powoli.
W  środku nocy obudził go jakiś krzyk, jakiś hałas, zerwał się na równe nogi i ze zdziwienia zaczął przecierać oczy. Tuż obok niego stała studnia, a z jej środka wzbijała się jasna smuga światła. Dookoła wszystko było oświetlone, panowała taka jasność, że trzeba było zasłaniać oczy, aby cokolwiek zobaczyć.
Powoli zbliżył się do studni. Bojaźliwie spojrzał do jej wnętrza, ale prócz jasności nic nie zobaczył. Wzdrygnął się na myśl, że za chwilę musi skoczyć w otchłań tej jasnej studni. Zawahał się. Stał przez chwilę niezdecydowany, kurczowo trzymając się obrzeża potężnej studni.
Nagle przechylił się i skoczył...
Książę Fabiś wyskoczył z zarośli i pobiegł w kierunku studni, potknął się jednak i upadł. Ogarnęła go ciemność, gdy oczy jego przyzwyczaiły się do ciemności zaczął szukać studni, jednak bez rezultatu. Nigdzie jej nie było, nawet najmniejszego śladu po niej. Ze zdumienia przecierał oczy, czy to możliwe? - mówił sam do siebie, nawet uszczypnął się w policzek, aby sprawdzić, czy czasem nie śni. Nie, nie śnił. To wszystko działo się naprawdę.
Pozbierał swoje rzeczy i ruszył w drogę powrotna do pałacu. Postanowił nic nikomu nie mówić - zresztą i tak by mu nikt nie uwierzył - musi jednak codziennie tutaj przychodzić i czekać na Cyryla. Ile to potrwa? Tego nie wiedział, nie wiedział też co dalej robić w pałacu. Dalej zalecać się do Róży? Bał się, że może niechcący zdradzić tajemnicę, wyjeżdżać ani myślał, choć widać było, że i król ma go dość. Krzątał się więc po pałacowych komnatach i zakamarkach z uwagą przysłuchując się różnym wieściom i plotkom. Czekał tylko na jedną wiadomość, na wiadomość o Cyrylu, ale jej nie było.
                                    X                 X                  X

(CDN... t.m.i.)

piątek, 3 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 5 (63)

Cd...
                       "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) - Jest to kara dla króla Butusa, za jego niecne czyny. Zbyt dużo zginęło przez niego ludzi, dlatego kara jest taka sroga.
- Ale dlaczego księżniczka?
- A któż mógłby ponieść karę, on? To zbyt mało dla niego. Po stracie córki długo będzie rozpaczał, może wówczas zmieni się na lepsze.
- Czy nie ma innego sposobu, aby go ukarać - nie dawał za wygraną.
"Śmierć" milczała.
- Jest! - powiedziała po chwili bardzo cicho i zamilkła.
- Powiedz - wyszeptał Cyryl i nieznacznie przybliżył się do "śmierci".
- Odejdź. Nie zbliżaj się do mnie, bo zginiesz.
- Mów.
- Księżniczkę może uratować tylko "woda życia". Pozostał jej tylko jeden miesiąc życia, później już nic jej  nie pomoże. Ale "wodę życia" zdobyć jest naprawdę trudno.
- Mów - ponaglał ją Cyryl.
- Pójdziesz do lasu na dużą polanę. O północy zobaczysz studnię. Musisz do niej wejść i zejść na sam dół. Tam będzie czekał na ciebie mój pomocnik, on ci powie co dalej masz robić.
- Ale...
- Więcej ci nie mogę powiedzieć - wyszeptała cicho "śmierć" i w jednej chwili zniknęła.
Szybko pobiegł do króla. Widząc biegnącego Cyryla, dworzanie usuwali mu się z drogi i cichutko podchodzili do miejsca, gdzie siedział znienawidzony władca. Chcieli usłyszeć jaką nowinę przynosi i co powie król.
- Królu, muszę natychmiast wyruszyć po lekarstwo dla księżniczki - powiedział i padł na kolana przed nim.
Gniewnie spojrzał na niego władca, przyglądał mu się długo, coś mruczał do siebie pod nosem i nerwowym ruchem gładził swoją długą brodę.
- To jeszcze nie wyleczyłeś mojej córki?
- Nie panie i mój władco!
- Jak to? Chcesz aby twoi najbliżsi zginęli?
- Nie, nie chcę. Muszę natychmiast wyruszyć po "wodę życia", tylko ona może uratować twoją córkę.
Król ze zdziwienia aż otworzył szeroko usta. Dworzanie podeszli bliżej aby słyszeć każde słowo, wszyscy słyszeli o "wodzie życia", ale jeszcze nikomu nie udało się jej zdobyć. Dużo śmiałków wyruszyło po nią, ale z takich wypraw nikt nie wracał, nikt więc nie wiedział, gdzie ona się znajduje.
Wśród stłoczonych dworzan, niedaleko króla stał konkurent do ręki księżniczki, książę Fabiś, który przyjechał z sąsiedniego kraju starać się o rękę księżniczki Róży. Jednak bezskutecznie. Róża odrzuciła jego nieudolne zaloty, a że nie grzeszył urodą, poświęcała mu bardzo mało czasu. Bardzo był tym rozgniewany, snuł plany zemsty na pozostałych konkurentach, a do księżniczki miał żal, że go odrzuca, mimo jego dużego majątku i wielkiego bogactwa. Teraz pojawiła się iskierka nadziei na zdobycie życiodajnego napoju. Musi tylko przypilnować Cyryla.
(CDN... t.m.i.) 

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 4 (62)

Cd...
                      "ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"

(...) Niezadowolona śmierć z ognistymi błyskami w oczach opuszcza pokój.. Mija parę dni. Cyryl bez przerwy przebywa przy księżniczce, która z każdym dniem staje się zdrowsza.  Już siada na łóżku, już samodzielnie zaczyna jeść. Cieszą się wszyscy, również i Cyryl.
Kiedy księżniczka wstała z łóżka i samodzielnie zaczęła chodzić, nieoczekiwanie królewska straż znów wrzuciła Cyryla do lochu. Tak rozkazał król, który nie dotrzymał danej obietnicy. Lud oburzył się, ale nic nie mógł uczynić w sprawie biednego Cyryla, który po raz drugi znalazł się w więziennym lochu.
Król natomiast był bardzo zadowolony, wydał wspaniałe przyjecie, na które zaprosił wszystkich swoich znajomych. Byli więc królowie i książęta z sąsiednich państw, było wielu bogatych i możnych panów. Byli też książęta, którzy starali się o rękę córki króla Butusa. Nie było tylko Cyryla, który nawet nie wiedział, że właśnie teraz odbywa się to wspaniałe przyjęcie.
Mijały dni, tygodnie. Nadal odbywały się huczne przyjęcia, nadal było mnóstwo ludzi w pałacu, nadal król gnębił swoich poddanych licznymi podatkami. Zaczynało brakować pieniędzy w królewskim skarbcu.
Nieoczekiwanie stan zdrowia księżniczki Róży pogorszył się. Znów musiano położyć ją do łóżka. Nie pomagały żadne medykamenty, stan z każdym dniem pogarszał się. Kiedy wydawało się, że nie ma dla niej ratunku, przypomniano sobie o Cyrylu. Brudny, zmęczony, stanął przed obliczem króla.
- Masz ją wyleczyć! - rozkazał król.
Cyryl obojętnie patrzył na niego, nic nie mówił.
- Słyszałeś? Masz ją wyleczyć! - wrzasnął tym razem rozzłoszczony król - rozkazuję ci. Słyszysz?
- Nie dotrzymałeś królu swojej obietnicy - cicho powiedział Cyryl - więc nie mogę wyleczyć twojej córki.
- Jeżeli nie chcesz wyleczyć mojej córki, to twój ojciec i brat zgniją w lochu, tak jak i ty. Już są zamknięci, a więc, wybieraj.
Łzy rozpaczy popłynęły po policzkach zrozpaczonego młodzieńca, był bezsilny wobec tyrana. Musiał ustąpić, aby ratować swoich najbliższych.
Znów znalazł się w komnacie księżniczki, uważnie rozejrzał się po pokoju. Szukał śmierci, ale tym razem nie mógł jej znaleźć. Gdzie ona się schowała - myślał gorączkowo. Zaglądał we wszystkie kąty, bez rezultatu, już miał się poddać, gdy nagle zajrzał pod łózko. Przyczajona śmierć siedziała sobie cichutko w "nogach" łóżka.
- A, tu cię mam - wykrzyknął - wyłaź
Wyszła posłusznie i stanęła pośrodku pokoju. Przyglądał się jej z uwagą. Była chuda, ale nie taka stara jak o niej opowiadali, nie miała kosy jak zawsze ją przedstawiali, była tylko na biało ubrana. Nie było w niej nic groźnego, a mimo to ludzie strasznie się jej bali.
- Dlaczego chcesz zabrać księżniczkę? - zapytał.
(CDN... t.m.i.)

czwartek, 2 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 3 (61)

Cd... 
                              "ZŁY KRÓL I DOBRA KRÓLOWA"

(...) Po chwili strażnik wyszedł nie mówiąc nic więcej. Cyryl pozostał sam. Posmutniał. Zaczął rozmyślać o księżniczce, zrobiło mu się jej zal. Chciał jej pomóc, ale jak? Myślał o tym gorączkowo, układał sobie plan na jutrzejszy dzień. Oby znów był ten sam strażnik. Był. Cyryl bez żadnych skrupułów zapytał.. Ale nie wiedział.
- Czy ja ją mogę zobaczyć, chciałbym ją wyleczyć!
Strażnik stanął jak wryty, o mało co, a upuściłby przyniesione dla niego jedzenie. Ze zdziwienia otworzył usta.
- Ty chcesz ją leczyć? Ty? - nie mógł uwierzyć w słowa, które przed chwilą usłyszał.
- Tak!
- Wiesz co cię czeka gdy jej nie wyleczysz? - cicho spytał strażnik.
- Tak!
Strażnik stał jeszcze osłupiały przez chwilę, po czym bez słowa wyszedł z celi. Nawet jedzenie zapomniał zostawić Cyrylowi. Ale ten machnął tylko ręką. Gdyby wiedział co też dzieje się w tej chwili w pałacu, może mógłby się jeszcze wycofać. Ale nie wiedział.
Król natomiast gorączkowo rozmyślał  o tym co mu powiedział strażnik. Z początku nie wierzył w jego słowa. Przecież tylu było lekarzy, znachorów i nic! Ale może tym razem wszystko się uda? Kazał przyprowadzić przed swoje oblicze skazańca.
- Wiesz co się z tobą stanie, gdy nie wyleczysz mojej córki?
Cyryl skinął głową.
- A zatem bierz się do roboty - ostro powiedział król, nakazując ręką, aby ten odszedł. Cyryl pozostał jednak na swoim miejscu.
- czego jeszcze chcesz! - warknął zniecierpliwiony król.
- Chcę, aby Jego Wysokość wypuścił wszystkich więźniów.
Król zacisnął dłonie na wspaniałym królewskim tronie. Wściekły patrzył na śmiałka, który próbował mu mówić co ma robić.
- To niemożliwe! - krzyknął - ja tutaj rządzę, do lochu z nim!
- A księżniczka? - zdążył krzyknąć Cyryl zanim strażnicy wyprowadzili go z sali.
Król milczał, zastanawiał się nad słowami Cyryla.
- Dobrze - powiedział w końcu król - zostaną uwolnieni.
Wszyscy obecni na sali odetchnęli z ulgą, Cyryla zaś zaprowadzono do pokoju, w którym leżała księżniczka Róża.
Niepewnie stanął przy królewskim łożu. Księżniczka leżała blada, ale tliło się jeszcze w niej życie. Była to iskierka nadziei, ale Cyryl dostrzegł coś, czego jeszcze nigdy w życiu nie widział. Kazał szybko wszystkim opuścić pokój, a gdy został sam z księżniczką, jeszcze raz spojrzał na łóżko. Tu gdzie księżniczka trzyma nogi, stoi śmierć. Widzi ją dokładnie jak czeka tylko na odpowiednią chwilę, aby zabrać ze sobą to młode życie. Cyryl już wie co ma zrobić, szybko wzywa pokojówki i każe im odwrócić łóżko. Zdziwione patrzą na niego, wołają króla, ale ten o dziwo każe wykonać polecenie Cyryla. (CDN...)
(T.M.I.)

"WAKACJE NA MAZURACH" - 13.05.2021 ((177)

  Pogoda nie najlepsza, jeszcze wczoraj cieszyliśmy się słoneczkiem, a dzisiaj z ponurą miną spoglądamy na ponure niebo. Zachmurzyło się, ch...