piątek, 31 stycznia 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" II - 2 (84)

Cd...
                        "PRZYJACIELE BARTKA"

(...) Kiedy już nazbierał go sporo, usiadł pod wysokim dębem, aby trochę odpocząć i zjeść skromny posiłek. Gdy tak sobie odpoczywał, usłyszał jakiś głos. Rozejrzał się trwożnie dookoła, ale nie zobaczył nikogo.
- Och, jak mnie tu boli - usłyszał jęczący głos - bardzo mnie boli...
Znów Bartek zaczął rozglądać się dookoła, obszedł nawet ze wszystkich stron dąb, pod którym siedział. Nikogo, żadnej żywej duszy nie znalazł. Zdziwiony wzruszył ramionami i już miał usiąść, gdy spojrzał na pobliski dąb. Na wysokości jego głowy zobaczył wbitą strzałę w pień drzewa. Wyciągnął ją, a głęboką dziurę po grocie strzały zatkał kępą trawy, aby nie wyciekała z niej żywica. Drzewo odetchnęło z ulgą.
- Dziękuję ci bardzo - powiedziało - strasznie mnie bolało, ale teraz wszystko jest dobrze.
- Kto to ci zrobił? zapytał Bartek.
- Król urządził wczoraj polowanie, zginęło bardzo dużo zwierząt, a mnie raniła jedna z wystrzelonych strzał.
Zaklął pod nosem. Nie lubił tych polowań, ale król często je urządzał, często zabijał bezbronne, bardzo małe zwierzątka. Brrrr... - otrząsnął się.
Powoli wracał do domu, ale nie uszedł daleko, gdy znów usłyszał ciche jęki. Tym razem ranny był mały jelonek. Szybko go opatrzył, był ranny w nogę, dobrze, że rana była płytka.
- Nie mogę cię zabrać ze sobą - powiedział do niego - wiesz co by się stało gdyby ktoś to zobaczył i doniósł do króla. Będę jednak tu przychodził i doglądał ciebie.
Zrobił mu posłanie w niedostępnych dla ludzi krzakach i ułożył tam biednego jelonka, po czym wrócił do domu. Oporządził swoje zwierzęta, a miał ich bardzo mało, zaledwie jedną kózkę, cztery kurki, małego pieska, no i poczciwego starego bodajże piętnastoletniego konia kasztanka. Oto cały jego inwentarz nie licząc kilkanaście gołębi, które bez przerwy dziurawiły mu słomiany dach. Wszystko to przedstawiało się bardzo ubogo, ubogo też było i w chacie, zresztą całe życie Bartka było ubogie, po prostu nie miał nic. Nie miał nawet dziewczyny, z którą mógłby się ożenić, żadna go nie chciała bo był biedny. Już nieraz zamierzał wyruszyć w świat szukać szczęścia, ale żal było mu zostawić swoich zwierząt, swojego lichego domu. Zawsze sobie wmawiał, że na to jest jeszcze czas. A czas niestety płynął i to szybko.
Usiadł więc przy swojej chatce i popadł w zadumę. Nad jego głową, na słomianym dachu gaworzyły sobie jego ulubione choć nieznośne gołębie.
- Oj, oj, co teraz pocznie stary Bednarz - mówił jeden do drugiego - jutro mają przyjść po niego.
Bartek zaczął nasłuchiwać.
- Kto ma przyjść - dopytywał drugi,
(CDN... t.m.i.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"WAKACJE NA MAZURACH" - 13.05.2021 ((177)

  Pogoda nie najlepsza, jeszcze wczoraj cieszyliśmy się słoneczkiem, a dzisiaj z ponurą miną spoglądamy na ponure niebo. Zachmurzyło się, ch...