Cd...
"ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"
(...) X X X
Cyryl i Karol bez przerwy szli, ale nie znaleźli żadnej wioski, żadnego miasta czy miasteczka. Utrudzeni, już mieli zakładać prymitywny obóz, gdy w oddali ujrzeli migające światła wydobywające się z kilkunastu okien, starych zniszczonych domów. Raźno ruszyli w ich kierunku i niebawem znaleźli się w jednym z domów, gdzie zostali przywitani przez gospodarzy. Było to suche, bez żadnej radości powitanie, ale nasi wędrownicy nie wiedzieli dlaczego ich nowi znajomi nie okazują zbytniej radości!
Cyryl rozejrzał się po mieszkaniu. Była to typowo wiejska, uboga izba, bez żadnych mebli, pośrodku stał duży drewniany stół, zamiast krzeseł spostrzegł tylko długą drewnianą ławę, która służyła biesiadnikom do siedzenia. W rogu izby zobaczył liche drewniane łóżeczko, a w nim jakąś postać. Przyjrzał się jej uważnie, była to dziewczynka, może dziesięcioletnia, może młodsza, leżała. Obok niej matka, która co chwilę podawała jej jakiś napój do picia.
- To nasza córka, jedyna córka - powiedział gospodarz widząc jak Cyryl się przygląda - jest bardzo chora... bardzo chora...
Z miejsca gdzie stało łóżko, doleciał go płacz, płakała matka, która czule głaskała malutką główkę dziewczynki.
- Zawołaliście lekarza? - spytał cicho.
- Nie panie! Nie mamy na to pieniędzy, nie mamy na chleb. Nie mamy na nic.
Cyryl zdumiał się, szczerze żal mu się zrobiło tych ludzi, mieli tylko jedną córeczkę, którą może widzą po raz ostatni. Byli bardzo biedni, nie mieli już co oddać, aby móc zapłacić za lekarza. A on? Czy on może im pomóc? Tyle pieniędzy widział na drodze, szkoda, że nie mógł ich wziąć. Teraz by im je oddał, nawet wszystkie.
Ze smutkiem patrzył na gasnącą twarzyczkę małej dziewczynki, serce jego zaczął rozdzierać potworny ból. Karol też stał przygnębiony.
- Szkoda, że nie mamy wody, "życiodajnej wody" - szepnął Karol.
- Tak, szkoda... - Cyryla wstrząsnęły dreszcze, zimny pot wystąpił na jego czole. Serce zaczęło mu bić jak oszalałe, przez głowę przechodziły mu różne myśli, kłębiły się, nie mógł odgadnąć, które są dobre, a które złe. W dalszym ciągu patrzył na gasnące życie małej dziewczynki. Mógł je uratować, ma przecież "życiodajną wodę", o której nie wie nawet Karol, ale czy nie zabraknie jej dla księżniczki, dla niego , dla rodziny?
- Karol, weź rodziców i wyjdź z nimi na zewnątrz - powiedział to tak cicho, że Karol ledwie go usłyszał. Spojrzał na niego zdziwiony, ale nic nie powiedział, wziął rodziców za rękę jak małe dzieci i wyszedł z nimi z izby. Nie stawiali żadnego oporu, wyszli cicho, by nie robić żadnego hałasu, by nie zakłócać snu ich maleńkiej córeczce.
Cyryl pozostał sam, podszedł do leżącej dziewczynki i przez dłuższą chwilę przyglądał się jej. Była naprawdę bardzo ładna, mimo iż choroba bardzo ją wycieńczyła. Nie, nie może pozwolić aby zgasło takie młode życie. Szybko wyciągnął zza pazuchy buteleczkę i przystawił ją do maleńkich ust dziewczynki.
(CDN...t.m.i.)
Cyryl i Karol bez przerwy szli, ale nie znaleźli żadnej wioski, żadnego miasta czy miasteczka. Utrudzeni, już mieli zakładać prymitywny obóz, gdy w oddali ujrzeli migające światła wydobywające się z kilkunastu okien, starych zniszczonych domów. Raźno ruszyli w ich kierunku i niebawem znaleźli się w jednym z domów, gdzie zostali przywitani przez gospodarzy. Było to suche, bez żadnej radości powitanie, ale nasi wędrownicy nie wiedzieli dlaczego ich nowi znajomi nie okazują zbytniej radości!
Cyryl rozejrzał się po mieszkaniu. Była to typowo wiejska, uboga izba, bez żadnych mebli, pośrodku stał duży drewniany stół, zamiast krzeseł spostrzegł tylko długą drewnianą ławę, która służyła biesiadnikom do siedzenia. W rogu izby zobaczył liche drewniane łóżeczko, a w nim jakąś postać. Przyjrzał się jej uważnie, była to dziewczynka, może dziesięcioletnia, może młodsza, leżała. Obok niej matka, która co chwilę podawała jej jakiś napój do picia.
- To nasza córka, jedyna córka - powiedział gospodarz widząc jak Cyryl się przygląda - jest bardzo chora... bardzo chora...
Z miejsca gdzie stało łóżko, doleciał go płacz, płakała matka, która czule głaskała malutką główkę dziewczynki.
- Zawołaliście lekarza? - spytał cicho.
- Nie panie! Nie mamy na to pieniędzy, nie mamy na chleb. Nie mamy na nic.
Cyryl zdumiał się, szczerze żal mu się zrobiło tych ludzi, mieli tylko jedną córeczkę, którą może widzą po raz ostatni. Byli bardzo biedni, nie mieli już co oddać, aby móc zapłacić za lekarza. A on? Czy on może im pomóc? Tyle pieniędzy widział na drodze, szkoda, że nie mógł ich wziąć. Teraz by im je oddał, nawet wszystkie.
Ze smutkiem patrzył na gasnącą twarzyczkę małej dziewczynki, serce jego zaczął rozdzierać potworny ból. Karol też stał przygnębiony.
- Szkoda, że nie mamy wody, "życiodajnej wody" - szepnął Karol.
- Tak, szkoda... - Cyryla wstrząsnęły dreszcze, zimny pot wystąpił na jego czole. Serce zaczęło mu bić jak oszalałe, przez głowę przechodziły mu różne myśli, kłębiły się, nie mógł odgadnąć, które są dobre, a które złe. W dalszym ciągu patrzył na gasnące życie małej dziewczynki. Mógł je uratować, ma przecież "życiodajną wodę", o której nie wie nawet Karol, ale czy nie zabraknie jej dla księżniczki, dla niego , dla rodziny?
- Karol, weź rodziców i wyjdź z nimi na zewnątrz - powiedział to tak cicho, że Karol ledwie go usłyszał. Spojrzał na niego zdziwiony, ale nic nie powiedział, wziął rodziców za rękę jak małe dzieci i wyszedł z nimi z izby. Nie stawiali żadnego oporu, wyszli cicho, by nie robić żadnego hałasu, by nie zakłócać snu ich maleńkiej córeczce.
Cyryl pozostał sam, podszedł do leżącej dziewczynki i przez dłuższą chwilę przyglądał się jej. Była naprawdę bardzo ładna, mimo iż choroba bardzo ją wycieńczyła. Nie, nie może pozwolić aby zgasło takie młode życie. Szybko wyciągnął zza pazuchy buteleczkę i przystawił ją do maleńkich ust dziewczynki.
(CDN...t.m.i.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz