Cd...
"ZŁY KRÓL I DOBRA KSIĘŻNICZKA"
(...) Spojrzał przed siebie, do szczytu góry już mu niewiele pozostało, ruszył w dalszą drogę. Szedł po złotych monetach, które sięgały mu już kostek, brzęczały gdy po nich stąpał i nadal ich przybywało. Szedł coraz wolniej, a ich przybywało i przybywało, już prawie sięgały do kolan, a do szczytu pozostało tak niewiele metrów. Czy dojdzie?
Cyryl zobaczył tryskające życiodajną wodą źródełko, ostatnim wysiłkiem zrobił kilka kroków i znalazł się tuż przy nim. Pochylił się i napił się kilka łyków zimnej wody. Przez jego ciało przebiegła fala ciepła, która dodała mu energii, nabrał więc jej do butelki i usiadł przy źródełku, aby trochę odpocząć.
- Dokonałeś tego co przyrzekłeś! - obok niego stał starzec, którego już wcześniej poznał - czy zamienisz te kamienie w ludzi? - spytał.
- Oczywiście! - wykrzyknął Cyryl - jakże mógłbym o tym zapomnieć - powiedział z nutą goryczy w głosie. czyżby starzec mu nie wierzył?
- Oczywiście, wierzę ci - starzec odgadł jego myśli - muszę ci zatem dać parę rad, abyś wiedział co dalej robić. Weź drugą butelkę i rozlej wodę w dwie. Jedną dobrze ukryj, a drugą użyj do zacnych celów. Wiesz co masz czynić?
- Tak starcze. Dziękuję ci za pomoc - powiedział Cyryl i uczynił to, co kazał mu zrobić - chciałbym... - nie dokończył. Starca nigdzie nie było, na próżno rozglądał się wokół siebie. Po starcu nie pozostał żaden ślad.
Wzruszył ramionami, ukrył starannie za koszulą jedną buteleczkę, a drugą trzymając w ręce, ruszył w powrotną drogę.
Schodząc w dół, kropił "życiodajną wodą" leżące przy drodze duże i małe kamienie, które przybierały ludzkie postacie. Byli to różni ludzie, młodzi, starsi, rycerze jak i zwykli mieszkańcy różnych państw i państewek. Bogaci jak i biedni, ale wszyscy zaraz po odczarowaniu oddawali mu hołd i pokłon. Było ich dużo, a czym niżej schodził, to ich przybywało. Wszyscy mu dziękowali i ściskali dłonie. Cyryl był zadowolony, że tylu ludziom pomógł, że tylu ludzi wyrwał ze szponów śmierci. Teraz wszyscy wracali do swoich domów, do swoich najbliższych.
Powoli tłum ludzi malał, aż w końcu Cyryl pozostał sam, w tym samym miejscu, skąd rozpoczął wędrówkę. Był zmęczony, pragnął już znaleźć się we własnym kraju i móc pomóc swoim najbliższym, pomóc księżniczce i wybawić z więzienia ojca i starszego brata. Szukał wyjścia, ale nie mógł go znaleźć, po prostu nie wiedział jak się stąd wydostać. Coraz bardziej się denerwował, rozglądał się bezradnie dookoła, ale nigdzie nikogo nie zobaczył. Zmęczony, zatroskany usiadł przy najbliższym drzewie, aby trochę odpocząć. W pobliżu siebie usłyszał szmer, powoli odwrócił się, był przygotowany odeprzeć nieznajomego wroga, ale zamiast niego, zobaczył niedaleko siebie skulonego, wystraszonego chłopca.
- Co tutaj robisz? - zapytał nieznajomego, który był w tym samym wieku co i on - dlaczego nie poszedłeś do domu?
- Wybawiłeś mnie, więc chcę ci służyć - powiedział cicho. W dalszym ciągu widać było, że jest mocno wystraszony.
- Innych też wybawiłem, ale poszli sobie do domu - w dalszym ciągu bacznie mu się przyglądał, ale nie dostrzegł nic niepokojącego w jego zachowaniu.
(CDN...t.m.i.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz