sobota, 29 lutego 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 14 (96)

Cd...
                       "PRZYJACIELE BARTKA"

(...) - No tak. - Ocknął się wreszcie król - jutro jedziemy na to pole, a teraz do lochu z nim!
Oprócz Bartka, wszyscy odetchnęli z ulgą.
Nazajutrz skoro świt, królewski orszak ruszył w kierunku domostwa Bartka.
A spieszyli się bardzo!
Kiedy przyjechali na miejsce, mimo iż zmierzchało się już, król rozkazał swoim podwładnym przekopywać ziemię w miejscu wskazanym przez Bartka Kowala.
Ludzie pracowali szybko, kopali ziemię, przesiewali ją przez sita... I nic! Król niecierpliwił się. Chodził dookoła swojego naprędce postawionego namiotu i mruczał coś do siebie. Nikt nie odważył się podejść do niego.
Było już ciemno, ale ludzie nadal kopali ziemię.
- Jest! Jest! - rozległo się nagle głośne wołanie.
Król biegiem podbiegł do dworzanina, który wykrzykiwał te słowa i wyrwał mu z ręki złoty pieniądz, który on znalazł. Zaczął go oglądać, długo, bardzo długo. Z czułością go wyczyścił i schował do wewnętrznej kieszeni swojego płaszcza. Znalazł to czego tak pragnął. "Oby było tego więcej" - myślał, a oczy dziwnie mu się zaświeciły. Pragnął pieniędzy, chciał mieć ich dużo, bardzo dużo. Wiedział, że dzisiaj już nic ludzie nie znajdą, więc zarządził odpoczynek.
Wszyscy udali się do swoich namiotów, Bartek zaś udał się do domu, gdzie czekała na niego Kalina.
Nie mogła widzieć się z nim wcześniej, strażnicy nie dopuścili jej do niego, więc teraz z radością padła w jego ramiona. Opodal nich usiadły dwa gołąbki wesoło gruchając.
Po tygodniu, gdy ludzie króla przekopali całą ziemię Bartka i już więcej nie znaleźli pieniędzy, ten wreszcie zarządził powrót do zamku. Dworzanie odetchnęli z ulgą, z ulgą też odetchnął Bartek, wreszcie pozbędzie się nieproszonych gości i znienawidzonego króla. Cieszył się jednak z tej wizyty, dworzanie szukając pieniędzy, przekopali mu całą ziemię, nie będzie musiał więc orać, a jego poczciwy stary konik, będzie mógł sobie spokojnie stać w lichej stajni. Pozostanie mu tylko siew zboża!
(CDN... t.m.i.)

piątek, 28 lutego 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 13 (95)

Cd...
                      "BARTEK I JEGO PRZYJACIELE"

(...) Przyprowadzony Bartek do króla, padł przed nim na kolana. Niepewnie, nieśmiało podniósł głowę i spojrzał na swojego władcę. Ten w milczeniu patrzył na swojego podwładnego. Miał groźną minę.
- Skąd to masz? - spytał otwierając dłoń.
Bartek spojrzał i zadrżał. W królewskiej dłoni leżał złoty pieniądz, który wczoraj wydał na jarmarku.
A więc kramarz doniósł o tym królowi, chciał mu się przypodobać, zaskarbić sobie jego łaskę. "Nędzny typ" - z oburzeniem i wzgardą pomyślał Bartek o tym kupcu.
- Znalazłem! - odpowiedział stanowczo - tak znalazłem! - powtórzył i aż sam się zdziwił, że odpowiada tak wprost królowi.
- Znalazłeś? Mówisz, że znalazłeś? No, to powiedz, gdzie? - król poprawił się na swoim tronie i głowę ustawił tak, aby mógł lepiej słyszeć odpowiedź Bartka.
"No tak, co ja mam powiedzieć" - gorączkowo myślał Bartek przestępując z nogi na nogę. Czuł, że ogarniają go dreszcze, dłonie jego stały się wilgotne. Czuł spływający pot po jego plecach. Zdał sobie sprawę w jak bardzo poważnej znalazł się sytuacji. Z królem nie było żartów, dla pieniędzy zrobi wszystko, o tym Bartek wiedział, wiedział też, za co zginęli jego rodzice.
Czy i on też musi zginąć?
- Znalazłem na swoim polu! - odpowiedział znów hardo i teraz dopiero zdał sobie sprawę, że to nie on odpowiada, a więc kto? Kto to wszystko mówi?
- Powiadasz, że znalazłeś ten pieniążek, na swoim polu? - król uśmiechając się obracał w palcach złotą monetę - wiesz co cię czeka, gdy się okaże to nieprawdą.
Bartek doskonale wiedział. Z trudem przełknął ślinę i zamiast odpowiedzi, skinął tylko głową.
Król o dziwo milczał. Siedział nieruchomo na swoim wielkim złotym tronie i obracając w palcach pieniądz, wpatrywał się w niego. Sytuacja ta zaskoczyła wszystkich, zarówno dworzan, jak i Bartka. Nikt nie wiedział o czym król myśli, co powie, jaką podejmie decyzję.
W sali tronowej zapanowała głucha cisza.
(CDN... t.m.i.)

czwartek, 27 lutego 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 12 (94)

Cd...
                            "PRZYJACIELE BARTKA"

(...) Cieszyła się bardzo rzeczami, które kupił jej Bartek. Wreszcie miała swoje, nowe, do tego kolorowe i pachnące.
Powoli, tuż przed zachodem słońca doszli do chaty Bartka. Już z daleka usłyszeli wesołe gruchanie gołębi, zapiał nawet kogut, choć już się zmierzchało. Stary koń wystawił łeb ze stajni i uważnie się im przyglądał, Bartkowi wydawało się, że uśmiecha się do nich, może naprawdę uśmiechał się.
Izba, do której weszli, też wyglądała jakby inaczej, była jasna, czysta, umeblowana. Na stole stało już przygotowane jedzenie.
Bartek ze zdziwienia przecierał oczy, nie wierzył w to co zobaczył. Śnił? Kalina też była zaskoczona, patrzyła to na izbę, to na Bartka, a on nie wierzył, że to wszystko jest prawdziwe, że nie śni, że nie ma żadnych urojeń.
Uszczypnął się w rękę. Wszystko było tak jak to zastał, a więc nie śni, nie ma przywidzeń. To było prawdziwe.
Nazajutrz Bartka i Kalinę obudził głośny gwar na podwórku i łomotanie do drzwi. Przestraszony szybko się ubrał i podszedł do drzwi, aby je otworzyć. Ledwo to uczynił, a potężne ręce strażników królewskich pochwyciły go i wywlokły na podwórze. Zewsząd otoczyli go strażnicy.
"Co się dzieje" - myślał gorączkowo, ale nie mógł znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Ze związanymi rękoma, popychany przez strażników, ruszył przed siebie. Wiedział już gdzie idzie, wiedział kto się kryje za tym napadem, ale nie wiedział dlaczego? Dlaczego go prowadzą przed oblicze znienawidzonego króla.
- Zawiadomcie mojego pawia - krzyknął gdy opuszczali jego skromne domostwo. 
Strażnicy spojrzeli zdziwieni na niego. "Do kogo on mówi? Jakiego pawia chce powiadomić. Kto to jest?"
Wzruszyli ramionami i nie oglądając się za siebie, ruszyli w kierunku pałacu. Żegnała ich płacząca Kalina. Cóż ona teraz pocznie. Obcierając chusteczką załzawione oczy usiadła na progu drzwi. Głośno zapłakała.
Obok niej usiadły dwa gołąbki, gruchały, mówiły swoim językiem, Kalina jednak nic nie rozumiała. Nie znała języka ptaków!

                         X                            X                   X 
(CDN...t.m.i.)                                     

wtorek, 25 lutego 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 11 (93)

Cd...
                          "PRZYJACIELE BARTKA"

(...) Tak jak im powiedział sklepikarz, udali się do straganów, gdzie kupowali bogaci panowie, bogaci kupcy.
Sklepikarz z niedowierzaniem oglądał monetę, długo się jej przypatrywał, jeszcze nie widział takiej, ale wiedział, że na pewno jest złota. Uprzejmie wydał mu resztę, a złotą monetę szybko ukrył, aby nikt jej nie zauważył.
Kiedy Bartek i Kalina posilili się w cieniu rozłożystego drzewa, znów poszli na targowisko, aby oglądać wystawione rzeczy do sprzedaży. Bartek kupił sobie nowe ubranie, kupił też i dla Bednarza, który chodził w ubraniu tak starym, że ledwo trzymało się ona na nim. Już nie było miejsca na przyszywanie nowych łat i łatek.
- Teraz ty sobie coś wybierz - zwrócił się do Kaliny - śmiało, nie krępuj się - dodał widząc u niej wahanie.
Nie wierzyła Kalina, że może wybrać sobie to, co jej się podoba, a marzyła o wielu rzeczach. teraz mogła sobie je kupić, mogła je mieć, mieć tylko dla siebie. Och, jak bardzo pragnęła nowej bluzki, nowej spódniczki. A buty? O nich od dawna marzyła, chciała mieć nowe, ładne... Ukradkiem spojrzała na czubki swoich butów wystających spod długiej spódnicy. Były paskudne, brzydkie, koślawe... 
- Ale, przecież... - Nie wiedziała co odpowiedzieć Bartkowi na jego propozycję.
Wstydziła się przyjąć podarunki od nieznajomego. Przecież go nie zna, a z drugiej strony, czuła się tak, jak gdyby znała go od dawien dawna. Wydawał się jej osobą bardzo bliską.
Kiedy już wszystko kupili, obładowani tobołkami, ruszyli w drogę powrotną, do domu Bartka. Kalina zgodziła się na propozycję Bartka, musiała zresztą gdzieś przymierzyć te rzeczy, musiała odpocząć, nabrać sił, aby móc udać się w drogę powrotną do swojego kraju. Na myśl o tym, przez jej ciało przebiegły dreszcze. Znów musi wrócić, do tego grubego, starego gospodarza, u którego służyła już dobrych kilkanaście lat.
Znów będzie musiała wcześnie wstawać, kiedy on jeszcze będzie się wylegiwał w ogromnym łożu i przygotowywać mu śniadanie, później obiad. Do tego jeszcze sprzątać mieszkanie, oporządzać inwentarz.
Praca od rana do wieczora, bez żadnej zapłaty, tylko za nocleg i wyżywienie. Łzy zakręciły się w jej cudownych oczach na wspomnienie swojego losu, ale cóż miała począć. Była małą dziewczynką, gdy straciła rodziców, nie miała dokąd się udać, nikt nie chciał jej przyjąć, aż wreszcie znalazł się on.
On, którego już zdążyła znienawidzić, ale z drugiej strony dziękowała Bogu, że dzięki niemu udało się jej przetrwać ten trudny okres. Teraz jest już dorosła, może decydować za siebie, może los uśmiechnie się do niej?
(CDN...t.m.i.)

piątek, 21 lutego 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 10 (92)

Cd...
                            "PRZYJACIELE BARTKA"

(...) - Tak - wyszeptała i podała mu dłoń, czuł jak drży ona, toteż szybko i delikatnie zamknął swoją dłoń. Już jej nie otworzy, nie wypuści jej ręki. Będzie ją trzymał z całej siły!
Tańczyli długo, wpatrzeni tylko w siebie. Uważnie przyglądał się uważnie nowej znajomej, zaczynała mu się podobać. Jej oczy... No właśnie, jej oczy. Nie mógł oderwać od nich wzroku. Były jakieś tajemnicze, duże, ale łagodne.
- Jak masz na imię? - wreszcie Bartek po którymś tam tańcu, przypomniał sobie, że jeszcze nie spytał ją o to.
- Kalina...
- Ładne! A ja jestem Bartłomiej, to znaczy Bartek Kowal - dodał po chwili.
Uśmiechnęła się. Tańczyła lekko, ładnie, wydawało się, że jest "urodzoną tancerką". "Gdzie nauczyła się tak tańczyć" - myślał starając się dotrzymać jej kroku, ale mu się to nie udawało.
Kiedy zeszli z podestu dla tańczących, Bartek zaprowadził ją do bufetu, miał jeszcze parę groszy, więc postanowił kupić coś do jedzenia. Było południe, najwyższy czas aby spożyć jakiś posiłek, a przecież przed nimi jeszcze mnóstwo atrakcji jakie można obejrzeć na jarmarku.
Niepewnie włożył rękę do kieszeni marynarki, szukał tych kilku groszy, które sobie odłożył, w duchu zaś przeliczał czas jaki musi upłynąć, aby znów mógł coś zaoszczędzić. Gdyby król mu zapłacił, nie musiałby się teraz martwić, czym tu zapłacić za poczęstunek Kaliny.
Spojrzał na nią, wydawała mu się jeszcze piękniejsza niż przed chwilą, gdy z nią tańczył. 
"Co tam z pieniędzmi" - pomyślał i stanął jak wryty.
Powoli wyciągnął rękę z kieszeni, otworzył dłoń i długo z otwartymi ustami patrzył na to, co było w jej środku. Zamiast kilku grosików, na jego dłoni leżał jeden, ale jakżeż piękny pieniążek. Lśnił jasnym blaskiem, był złoty. Tak! Był ze szczerego złota!
Przy pierwszym straganie nic nie udało mu się kupić. Sklepikarz nie miał mu jak wydać reszty, nie miał tyle pieniędzy.
- Idź, panie do tych bogatych straganów, oni powinni mieć więcej pieniędzy, aby ci wydać. A uważaj, aby  cię nie oszukali! 
(CDN...t.m.i.)

poniedziałek, 17 lutego 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 09 (91)

Cd...
                           "PRZYJACIELE BARTKA"

(...) Opodal na niewielkim placu rozkładali swoje instrumenty muzycy, którzy za chwilę powinni zacząć grać, a w takt muzyki powinny pojawić się pary tańczących.
Ach, co to były za tańce!
Jeden podskakiwał, drugi chodził dookoła dziewczyny, inny znów robił jakieś wygibusy - wszystko to przy ładnie wystrojonych pannach, które mimo tych niedoskonałości tancerzy, uśmiechały się, wyrażając tym samym, że są bardzo zadowolone.
Wychodząc z domu spojrzał na parę gołębi, które siedziały na jego drewnianym dachu i nic nie robiąc sobie z obecności Bartka rozmawiały.
- Jak on ładnie wygląda - powiedział jeden z gołębi.
- Tak! Ładnie, ale czy znajdzie to czego szuka?
Pierwszy gołąb wydał dziwny dźwięk, że aż Bartek spojrzał w górę, na niego. 
- Chyba znajdzie! - snuł dalej swoje wywody pierwszy gołąb. - Zobacz jaki on przystojny!
Na moment Bartek przystanął. Znów spojrzał na siebie, przygładził ręką marynarkę i nie patrząc na gruchające gołębie ruszył w kierunku zamku, gdzie było już mnóstwo ludzi.
Popychany, szturchany przez innych, doszedł Bartek do placu, gdzie odbywały się tance. Spojrzał na tańczące pary, a później na panny oczekujące zaproszenia do tańca przez kawalerów.
Długo wodził po nich wzrokiem. "To nie dla mnie" - pomyślał z goryczą patrząc na luksusowe stroje, w które odziane były panny i to te przyjezdne. Swoje dziewczyny znał, zresztą było ich niewiele i w zasadzie każda już miała kawalera. Wzrok jego zatrzymał się na dziewczynie, która stała troszeczkę dalej od innych, była sama, widać było, że to nietutejsza.
Ubrana była skromnie, ale schludnie, błędnym wzrokiem patrzyła na tańczące pary i na ładnie ubrane dziewczęta, które raz po raz były zapraszane do tańca, przez równie ładnie wystrojonych kawalerów. Zdenerwowana gniotła w dłoniach ładną haftowaną chusteczkę, zazdrościła innym dziewczętom!
Bartek nie czekał długo, nie namyślał się, podszedł do niej ochoczo i skłonił się nisko.
- Czy zatańczysz ze mną? - och, jak lekko przeszły mu te słowa przez gardło, pewny siebie wyciągnął rękę w jej kierunku. Był zaskoczony swoim zachowaniem - przecież zawsze był taki wstydliwy, a tu nagle tak pewnie odzywa się do nieznajomej.
(CDN... t.m.i.) 

sobota, 15 lutego 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 08 (90)

Cd...
                            "PRZYJACIELE BARTKA"


(...) - Naprawdę nie chcesz pieniędzy? - upewniał się paw nie bardzo wiedząc, czy dobrze usłyszał.
- Nie, nie chcę pieniędzy - prawie, że krzyknął Bartek.
- Dobrze - przytaknął paw - w takim razie wyrwij z mego ogona jedno piórko i zakop je przed drzwiami swojego domu. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Do zobaczenia - powiedział gdy Bartek wyrwał piórko - i odfrunął.
Długo za nim patrzył, aż zniknął za pobliskimi drzewami i pagórkami. Schował delikatnie piórko i ruszył w powrotną drogę do zamku. Czuł jakąś lekką radość na sercu, coć bardzo miłego, chciałaby to trwało zawsze.

                              X                        X                         X

Zbliżało się wielkie święto. jak co roku, w połowie lata do zamku i jego okolic zjeżdżało się mnóstwo ludzi, nie tylko z kraju króla Heroda, ale również z krajów sąsiadujących, aby uczestniczyć w wielkiej zabawie, wielkim jarmarku.
Król urządzał go corocznie, a za sprzedawane towary pobierał wysokie opłaty, napełniając w ten sposób królewski skarbiec. Mimo wysokich cen, amatorów rozrywki nigdy nie brakowało, gdyż można było się świetnie pobawić, poznać nowych ludzi, ba nawet ożenić się!
Przyjeżdżały na zamek panny z całego kraju i nie tylko, przyjeżdżali również kawalerowie. Było w czym wybierać!
Na doroczne "święto zabawy" wybierał się i Bartek.
Tak jak co roku, tak i teraz przygotował swoje najlepsze ubranie, ale jakżeż ono odbiegało od ubrań, które noszą bogaci panowie, bogaci kawalerowie. Krytycznym spojrzeniem spojrzał na niezbyt dobrze wyprasowaną koszulę, popatrzył na nią uważnie i machnąwszy zrezygnowany ręką, zaczął ją wkładać na siebie. "Pod marynarką nie będzie widać" - mruknął do siebie pod nosem. jeszcze szybko przetarł buty i już mógł udać się na rynek zamku, gdzie zbierali się już pierwsi goście, pierwsi kupujący.
Sklepikarze już od wczesnych godzin rannych mieli pootwierane kramy i stragany, na których wykładali swój towar. A było w czym wybierać i przebierać, toteż szybko obok nich rosła liczba kupujących i oglądających. A przy tym było tak gwarno, że trudno było usłyszeć, co kto mówi.
(CDN...t.m.i.)

sobota, 8 lutego 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" II -7 (89)

Cd...
                           "PRZYJACIELE BARTKA"

(...) Przestraszył się Bartek, ale nie upuścił jajka. Paw zwinął swój piękny ogon i cichutko siedział w zrobionym niedawno gnieździe. Był bardzo przestraszony.
- Dlaczego zabrałeś mi jajko? - wykrzyknął groźnie smok.
- Przecież to nie twoje -odpowiedział Bartek cicho. Powoli opuszczał go strach.
- Ale ono jest mi potrzebne - prawie, że zawył smok. Jego mina stała groźna  - bez niego nie mogę żyć!
"A, tu cię mam" - pomyślał Bartek - nie chce ci się szukać jedzenia? - powiedział na głos - wolisz kraść jajka, a przez to paw nie może mieć potomstwa. taki z ciebie leniuch?
- No, nie - złagodniał smok - ale po co mam uganiać się za innymi zwierzętami, skoro to jedno jajko wystarcza mi na cały rok.
No, tak... Smok ma rację. Zje jedno jajko i spokój na cały rok. Dużo zwierząt zachowa swoje życie, ale przecież paw, też chce mieć potomstwo.
Zasępił się Bartek. Jak wybrnąć z tej sytuacji. I smok ma rację i paw ma rację. Musi być jednak jakieś wyjście. Musi!
- Słuchajcie - zaczął powoli Bartek. Smok przysiadł na tylnych łapach i uważnie spojrzał na niego. To samo uczynił paw. - W tym roku smoku nie dostaniesz jajka, dopiero w następnym.
- Dlaczego? - jęknął, ale nie uczynił nic by zrobić krzywdę Bartkowi. - Paw też musi mieć potomstwo, swoje dzieci. Co drugi rok otrzymasz jajko. Zgoda?
Zaległa cisza. Smok rozważał propozycję Bartka, a paw patrzył na niego z litością. Podobała mu się ta propozycja, oby tylko smok się zgodził. Będzie miał swoje potomstwo.
- Zgoda!
- Hura!... - krzyknął radośnie paw i znów rozłożył swój przepiękny ogon.
Bartek oddał mu jajko. Smok cichutko wycofał się i odleciał z polany. Zostali sami.
- Dziękuję ci - powiedział paw podchodząc do niego - nie wiem jak ci to wynagrodzić...
- Ależ nie trzeba - przerwał mu Bartek - wystarczy mi to, że jesteś szczęśliwy i że będziesz miał potomstwo.
- Ale...powiedz, powiedz... jedno życzenie - upierał się paw.
- Dobrze! Chcę być szczęśliwy!
Paw spojrzał na niego zdumiony. Jeszcze bardziej nastroszył piórka w swoim ogonie. Wyglądał teraz przecudnie.
- To, to... nie chcesz pieniędzy? Wszyscy je chcą! Tylko je chcą mieć!
- Co mi z pieniędzy, skoro nie jestem szczęśliwy. Czy za nie kupię szczęście?
(CDN... t.m.i.) 

środa, 5 lutego 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" II - 06 (88)

Cd...
                           "PRZYJACIELE BARTKA"

(...) Woli spać pod drzewem na świeżym powietrzu. Wziął ze sobą tylko gruby koc i poszedł pod znajome drzewo, może znów usłyszy coś ciekawego od wron?
Nie mylił się. Stado wron gaworzyło głośno, jedna, drugą przekrzykiwała, nic nie mógł zrozumieć, ale po chwili zrobiło się ciszej. Już tylko gdzieniegdzie na różnych gałęziach gaworzyły wrony. 
Nad głową, opodal posłania Bartka, znów siedziały dwie wrony, rozmawiały ze sobą. Bartek był gotowy przysiąść, że to te same ptaki co poprzednio.
- Jutro znów będzie wielka rozpacz - mówiła jedna do drugiej - bardzo mi szkoda tego pawia. Taki ładny, szlachetny i dobry, czym zawinił temu smokowi, że go tak prześladuje!
- Niczym nie zawinił - odezwała się druga - on potrzebuje jego jajka. Paw jutro zniesie jajko, a smok je porwie i zje. Tak jest już od kilkunastu lat. Paw nie może doczekać się potomstwa, bo nie ma jajka!
- A na co smokowi jajko? - dopytywała się wrona.
- Gdy zje to jajko, to później nie musi nic jeść przez cały rok. Dlatego mu kradnie!
- Nie ma na to rady? - nie dawała za wygraną - a gdzie to jest? Może my mogłybyśmy pomóc?
- Coś ty - ofuknęła ją pierwsza - my nie damy rady, wprawdzie to niedaleko, tam gdzie wypływa ten strumyk co płynie koło zamku. Musi to być ktoś większy od nas, dużo większy...
Ucichły. Bartek zamyślił się.
"Trzeba pomóc temu pawiowi, taki szlachetny ptak. Szkoda aby przez jakiegoś tam smoka nie miał swojego potomstwa. Smok niech gdzie indziej szuka sobie jedzenia. Muszę mu pomóc".
Jak pomyślał, tak i zrobił.
Rano, brzegiem strumyka dotarł do jego źródełka. Wypił z niego łyk wody i zaczaił się w pobliskich krzakach. 
Już ogarniała go senność po trudach wędrówki, gdy naraz usłyszał głośny szum. Na polanę przyleciał paw. Zagulgotał. Napuszył się rozpościerając swój ogromny ogon. Przed oczyma Bartka zamigotało nagle tysiące malutkich światełek, wydawało się, że to właśnie ogon pawia tak świeci.
I nie mylił się, z wrażenia przecierał zdumione oczy. Jeszcze nigdy takiego czegoś nie widział.
Tymczasem ptak zrobił gniazdo i w nim zniósł jajko. Bartek szybko podbiegł i wziął jeszcze ciepłe, dość duże jajko. Uczynił to dosłownie w ostatniej chwili, gdyż obok niego usiadł na polanie skrzydlaty smok. Był przerażający, jego przednie łapy zakończone były potężnymi pazurami, którymi mógł rozszarpać każdego i każde zwierzę. Paszczę miał ogromną, a w niej wielkie białe zęby.
(CDN... t.m.i.)

wtorek, 4 lutego 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" II 05 (87)

Cd...
                          "PRZYJACIELE BARTKA"

(...)- Phi! Ha,ha.. - zaśmiała się pierwsza - to tylko tak myśli król i jego medycy. My wrony wiemy lepiej od tych zarozumiałych, pyszałkowatych ludzi co może ją wyleczyć.
- To, ty to wiesz? - zdziwiła się.
- Oczywiście! Wystarczy położyć pod prześcieradło jedno nasze piórko i choroba ustępuje, ha...ha...ha... - śmiała się teraz głośno. Inne wrony zawtórowały jej, po czym nastała cisza. Wszystkie usnęły, usnął też i Bartek Kowal.
Obudził się dość wcześnie, spojrzał na drzewo gdzie siedziały wrony, ale nie ujrzał żadnej. Odleciały skoro świt.
Rozejrzał się wokół drzewa, może znajdzie jakieś ich piórko? Niestety! Nic nie znalazł. Otworzył podróżną torbę, aby sprawdzić, czy jego piórko tam jest - było! Przyjrzał mu się uważnie, raz, później drugi - piórko miało jakiś dziwny kolor, jakby świeciło jaskrawym światłem, a przecież wrony mają czarne upierzenie.
Zdumiał się, po chwili jednak ruszył w kierunku zamku, do króla.
Monarcha bez żadnych ceregieli i wyjaśnień rozkazał mu podkuć czternaście swoich koni. Do pomocy przydzielił mu dwóch pomocników, Bartek miał na to tylko trzy dni. Po tym terminie...Lepiej o tym nie myśleć. Wziął się ostro do pracy.
A praca była bardzo ciężka, prawie on sam musiał wszystko robić, podkowy kuć, przygotowywać kopyta. Pomocnicy pomagali mu jak tylko mogli, nie leniuchowali, wiedzieli co ich czeka gdy Bartek nie wywiąże się z zadania i terminu. Często pracowali w nocy, a w dzień robili tylko małe przerwy, aby spożyć posiłek i nieco odpocząć.
Wywiązali się z narzuconego terminu. Król był zadowolony, ale nie okazywał tego, dał im trzy dni odpoczynku.
- Idźcie do zamku, tam dadzą wam jeść. - Powiedział do nich ostro, mimo, że nie zasługiwali na taki ton - za trzy dni przyjadę, to wam zapłacę. Może będzie trzeba jeszcze coś naprawić? - dodał i szybko się oddalił.
Odetchnęli z ulgą. Oby jak najszybciej pojechał - myśleli. Mogli teraz odpoczywać ile tylko chcieli.
Bartek jednak nie był z tego zadowolony, pozostawił w kryjówce starego Bednarza, czy mu wystarczy jedzenia? - myślał - czy wytrzyma do jego powrotu? Bał się aby stary nie wyszedł z kryjówki i nie pokazał się ludziom na oczy. Byłby to wyrok na niego i starego Bednarza.
Kiedy król wyjechał, postanowił zakraść się do komnaty, w której leżała królowa i podłożyć piórko.
Okazja szybko się nadarzyła, bo akurat tego wieczoru królowa poszła brać kąpiel. Szybko podłożył piórko pod prześcieradło i po wieczerzy poszedł na nocleg pod znajomy jesion. Służba przekonywała go, aby nocował w zamku, ale on trwał przy swoim.
(CDN... t.m.i.)

poniedziałek, 3 lutego 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" II - 04 (86)

Cd...
                          "PRZYJACIELE BARTKA"

(...) Dni upływały Bartkowi na ciężkiej pracy. Po przygarnięciu do siebie starego Bednarza, przybyły mu nowe obowiązki. Musiał wykonywać pracę dla króla - kuł mu szable i miecze, musiał utrzymywać  Bednarza, nosić mu jedzenie, wodę, prać jego rzeczy. Nie zaniedbywał przy tym uratowanego jelonka, który wydobrzał już na tyle, że sam chodził do paśnika, który przygotował mu Bartek. Wracał tylko przed nocą do swojej kryjówki, aby przenocować.
Któregoś dnia, Bartek został wezwany do pałacu, gdzie miał stawić się przed oblicze króla. Próżno jednak rozmyślał o przyczynie tego nagłego wezwania. Strażnik królewski, który przyniósł mu tę wiadomość, nie wiedział i Bartek uwierzył mu. Nie wiedziały nic gołębie, mimo iż zawsze, każdego dnia były w pałacu.
Przestraszony, wyszedł wcześnie rano, aby móc nazajutrz o świcie stawić się na zamku. Czekała go długa droga i noc. Dobrze, że było jeszcze ciepło, więc mógł przenocować w lesie, na nocleg w karczmie nie miał pieniędzy. Ale tym się nie martwił, był przyzwyczajony do niewygód.
Przed nastaniem nocy, będąc niedaleko pałacu  rozłożył swój prymitywny obóz pod rozłożystym jesionem. Nie mógł jednak zasnąć. Drzewo to upodobały sobie wrony na noclegownię i hałaśliwie zajmowały swoje miejsca. 
Gwar powoli cichł, wrony już nie skrzeczały przeraźliwie, ale rozmawiały cicho między sobą.
- Widzisz tego człowieka pod nami? - powiedziała jedna wrona do drugiej, obie siedziały na gałęzi rosnącej nad  naszym wędrowcem - Dlaczego tutaj śpi?
- Nie wiem, ale chyba idzie do zamku - odpowiedziała zapytana - wiesz przecież, że król wezwał do siebie jakiegoś kowala. On mi na takiego wygląda!
- Hm! Trudno odpowiedzieć - zaskrzeczała ta pierwsza niecierpliwie kręcąc się na gałęzi - jeżeli tak, to narobi się chłopina. Oj, narobi się - dodała rozpościerając skrzydła. Nie zauważyła, że z jej skrzydła wypadło jedno piórko i lekko kołysząc się, upadło na pierś leżącego Bartka, który wziął delikatne piórko i schował do swojej podróżnej torby.
- A co takiego ma robić - dopytywała ciekawska wrona.
- Ma podkuć czternaście królewskich koni.
- Aż tyle? - zdziwiła się - dlaczego akurat czternaście?
- Tyle potrzeba, aby mogły uciągnąć karetę, którą król będzie przewoził złoto. Nie pytaj mnie gdzie, bo nie wiem - dodała szybko, chcąc uprzedzić następne pytanie.
Nastała krótka chwila milczenia.
Bartek zdumiał się opowieścią wrony. Gdzie on wywozi to złoto - myślał - bo skąd je ma, to wiedział. To dlatego tak król okradał ich, dlatego tak gnębił. Wszystko dla pieniędzy i złota.
- A co z jego żoną? dopytywała znów nieznośna wrona - podobno jest nieuleczalnie chora?
(CDN... t.m.i.)

sobota, 1 lutego 2020

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" II - 03. (85)

Cd...
                               PRZYJACIELE BARTKA

(...) - To, ty nic nie słyszałeś? - zdziwił się pierwszy - nie byłeś dzisiaj na zamku?
- Nie. Mów szybko co się stało! - niecierpliwił się drugi.
Wszyscy w okolicy znali starego Bednarza, mieszkał samotnie tak jak Bartek i to nawet niedaleko niego. Był już tak stary, że nie miał siły pracować, a kiedyś wyrabiał beczki. I te duże i te małe, sprzedawał je na zamek dla króla, który trzymał w nich wino. Teraz nie miał siły aby je wyrabiać, ale srogi król nie chciał w to uwierzyć. Stary Bednarz musiał dalej pracować, musiał mu dostarczać coraz to nowe beczki. Gdy jednak Bednarz ich nie dostarczał, król postanowił ukarać go i uwięzić w pałacowym lochu. Właśnie jutro ma przyjść straż i wtrącić go tam.
Usłyszawszy to drugi gołąb bardzo się zasmucił, żal mu było poczciwego starego Bednarza.
- Dobry z niego człowiek - powiedział do pierwszego - zawsze dał trochę chleba, trochę ziarna.
- Tak!
Bartek usłyszawszy te słowa, gorączkowo myślał. Musi pomóc staremu Bednarzowi, ale gdzie go ukryć, u siebie nie może go trzymać, straż królewska szybko by go znalazła.
Zerwał się na równe nogi, podziękował gołębiom i czym prędzej poszedł do mieszkającego niedaleko sąsiada. Opowiedział mu wszystko to, co usłyszał. Stary Bednarz nie wierzył Bartkowi, no bo i dlaczego ma wierzyć, skoro ten nie chce mu powiedzieć skąd ma takie wiadomości. A Bartek nie mógł mu powiedzieć prawdy, a chociażby nawet by powiedział, to i tak by mu nie uwierzył. A czy wy byście uwierzyli?
W końcu jednak doszli do porozumienia i stary Bednarz wziąwszy trochę swoich rzeczy w niewielki tobołek, udał się w ślad za idącym Bartkiem. Nie wiedział nawet gdzie idzie, było mu to obojętne. Zdał się wyłącznie na swojego sąsiada.
Nazajutrz wszyscy mieszkańcy byli zdziwieni nagłym zniknięciem starego Bednarza, nikt nie mógł udzielić sensownej odpowiedzi na pytania strażników królewskich , gdzie on się znajduje.
Każdy wzruszał tylko ramionami, Bartek również, nikt z mieszkańców wioski nie podejrzewał Bartka, nawet nikomu to nie przyszło do głowy.
Podenerwowani strażnicy podpalili dom Bednarza i odjechali nie martwiąc się niczym. Ludzie w pośpiechu ratowali skromny inwentarz, każdy chciał wziąć jak najwięcej, Bartkowi dostało się kilka kur. Nawet ich nie liczył, w domu to zrobi. Był zadowolony, że udało mu się tyle ich złapać, będą na wyżywienie  starego Bednarza.
Ze stojącego niedawno nędznego domku, pozostała jedynie niewielka kupka popiołu. Ludzie w milczeniu rozchodzili się do swoich domostw, tylko gdzieniegdzie słychać było rozmowy o starym Bednarzu. Wszyscy go żałowali!
                          X                          X                      X
(CDN...t,m,i,)

"WAKACJE NA MAZURACH" - 13.05.2021 ((177)

  Pogoda nie najlepsza, jeszcze wczoraj cieszyliśmy się słoneczkiem, a dzisiaj z ponurą miną spoglądamy na ponure niebo. Zachmurzyło się, ch...