Cd...
"PRZYJACIELE BARTKA"
(...) Cieszyła się bardzo rzeczami, które kupił jej Bartek. Wreszcie miała swoje, nowe, do tego kolorowe i pachnące.
Powoli, tuż przed zachodem słońca doszli do chaty Bartka. Już z daleka usłyszeli wesołe gruchanie gołębi, zapiał nawet kogut, choć już się zmierzchało. Stary koń wystawił łeb ze stajni i uważnie się im przyglądał, Bartkowi wydawało się, że uśmiecha się do nich, może naprawdę uśmiechał się.
Izba, do której weszli, też wyglądała jakby inaczej, była jasna, czysta, umeblowana. Na stole stało już przygotowane jedzenie.
Bartek ze zdziwienia przecierał oczy, nie wierzył w to co zobaczył. Śnił? Kalina też była zaskoczona, patrzyła to na izbę, to na Bartka, a on nie wierzył, że to wszystko jest prawdziwe, że nie śni, że nie ma żadnych urojeń.
Uszczypnął się w rękę. Wszystko było tak jak to zastał, a więc nie śni, nie ma przywidzeń. To było prawdziwe.
Nazajutrz Bartka i Kalinę obudził głośny gwar na podwórku i łomotanie do drzwi. Przestraszony szybko się ubrał i podszedł do drzwi, aby je otworzyć. Ledwo to uczynił, a potężne ręce strażników królewskich pochwyciły go i wywlokły na podwórze. Zewsząd otoczyli go strażnicy.
"Co się dzieje" - myślał gorączkowo, ale nie mógł znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Ze związanymi rękoma, popychany przez strażników, ruszył przed siebie. Wiedział już gdzie idzie, wiedział kto się kryje za tym napadem, ale nie wiedział dlaczego? Dlaczego go prowadzą przed oblicze znienawidzonego króla.
- Zawiadomcie mojego pawia - krzyknął gdy opuszczali jego skromne domostwo.
Strażnicy spojrzeli zdziwieni na niego. "Do kogo on mówi? Jakiego pawia chce powiadomić. Kto to jest?"
Wzruszyli ramionami i nie oglądając się za siebie, ruszyli w kierunku pałacu. Żegnała ich płacząca Kalina. Cóż ona teraz pocznie. Obcierając chusteczką załzawione oczy usiadła na progu drzwi. Głośno zapłakała.
Obok niej usiadły dwa gołąbki, gruchały, mówiły swoim językiem, Kalina jednak nic nie rozumiała. Nie znała języka ptaków!
X X X
(CDN...t.m.i.)
"Co się dzieje" - myślał gorączkowo, ale nie mógł znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Ze związanymi rękoma, popychany przez strażników, ruszył przed siebie. Wiedział już gdzie idzie, wiedział kto się kryje za tym napadem, ale nie wiedział dlaczego? Dlaczego go prowadzą przed oblicze znienawidzonego króla.
- Zawiadomcie mojego pawia - krzyknął gdy opuszczali jego skromne domostwo.
Strażnicy spojrzeli zdziwieni na niego. "Do kogo on mówi? Jakiego pawia chce powiadomić. Kto to jest?"
Wzruszyli ramionami i nie oglądając się za siebie, ruszyli w kierunku pałacu. Żegnała ich płacząca Kalina. Cóż ona teraz pocznie. Obcierając chusteczką załzawione oczy usiadła na progu drzwi. Głośno zapłakała.
Obok niej usiadły dwa gołąbki, gruchały, mówiły swoim językiem, Kalina jednak nic nie rozumiała. Nie znała języka ptaków!
X X X
(CDN...t.m.i.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz