Cd...
"PRZYJACIELE BARTKA"
(...) Tak jak im powiedział sklepikarz, udali się do straganów, gdzie kupowali bogaci panowie, bogaci kupcy.
Sklepikarz z niedowierzaniem oglądał monetę, długo się jej przypatrywał, jeszcze nie widział takiej, ale wiedział, że na pewno jest złota. Uprzejmie wydał mu resztę, a złotą monetę szybko ukrył, aby nikt jej nie zauważył.
Kiedy Bartek i Kalina posilili się w cieniu rozłożystego drzewa, znów poszli na targowisko, aby oglądać wystawione rzeczy do sprzedaży. Bartek kupił sobie nowe ubranie, kupił też i dla Bednarza, który chodził w ubraniu tak starym, że ledwo trzymało się ona na nim. Już nie było miejsca na przyszywanie nowych łat i łatek.
- Teraz ty sobie coś wybierz - zwrócił się do Kaliny - śmiało, nie krępuj się - dodał widząc u niej wahanie.
Nie wierzyła Kalina, że może wybrać sobie to, co jej się podoba, a marzyła o wielu rzeczach. teraz mogła sobie je kupić, mogła je mieć, mieć tylko dla siebie. Och, jak bardzo pragnęła nowej bluzki, nowej spódniczki. A buty? O nich od dawna marzyła, chciała mieć nowe, ładne... Ukradkiem spojrzała na czubki swoich butów wystających spod długiej spódnicy. Były paskudne, brzydkie, koślawe...
- Ale, przecież... - Nie wiedziała co odpowiedzieć Bartkowi na jego propozycję.
Wstydziła się przyjąć podarunki od nieznajomego. Przecież go nie zna, a z drugiej strony, czuła się tak, jak gdyby znała go od dawien dawna. Wydawał się jej osobą bardzo bliską.
Kiedy już wszystko kupili, obładowani tobołkami, ruszyli w drogę powrotną, do domu Bartka. Kalina zgodziła się na propozycję Bartka, musiała zresztą gdzieś przymierzyć te rzeczy, musiała odpocząć, nabrać sił, aby móc udać się w drogę powrotną do swojego kraju. Na myśl o tym, przez jej ciało przebiegły dreszcze. Znów musi wrócić, do tego grubego, starego gospodarza, u którego służyła już dobrych kilkanaście lat.
Znów będzie musiała wcześnie wstawać, kiedy on jeszcze będzie się wylegiwał w ogromnym łożu i przygotowywać mu śniadanie, później obiad. Do tego jeszcze sprzątać mieszkanie, oporządzać inwentarz.
Praca od rana do wieczora, bez żadnej zapłaty, tylko za nocleg i wyżywienie. Łzy zakręciły się w jej cudownych oczach na wspomnienie swojego losu, ale cóż miała począć. Była małą dziewczynką, gdy straciła rodziców, nie miała dokąd się udać, nikt nie chciał jej przyjąć, aż wreszcie znalazł się on.
On, którego już zdążyła znienawidzić, ale z drugiej strony dziękowała Bogu, że dzięki niemu udało się jej przetrwać ten trudny okres. Teraz jest już dorosła, może decydować za siebie, może los uśmiechnie się do niej?
(CDN...t.m.i.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz