Cd...
"PRZYJACIELE BARTKA"
(...) - Tak - wyszeptała i podała mu dłoń, czuł jak drży ona, toteż szybko i delikatnie zamknął swoją dłoń. Już jej nie otworzy, nie wypuści jej ręki. Będzie ją trzymał z całej siły!
Tańczyli długo, wpatrzeni tylko w siebie. Uważnie przyglądał się uważnie nowej znajomej, zaczynała mu się podobać. Jej oczy... No właśnie, jej oczy. Nie mógł oderwać od nich wzroku. Były jakieś tajemnicze, duże, ale łagodne.
- Jak masz na imię? - wreszcie Bartek po którymś tam tańcu, przypomniał sobie, że jeszcze nie spytał ją o to.
- Kalina...
- Ładne! A ja jestem Bartłomiej, to znaczy Bartek Kowal - dodał po chwili.
Uśmiechnęła się. Tańczyła lekko, ładnie, wydawało się, że jest "urodzoną tancerką". "Gdzie nauczyła się tak tańczyć" - myślał starając się dotrzymać jej kroku, ale mu się to nie udawało.
Kiedy zeszli z podestu dla tańczących, Bartek zaprowadził ją do bufetu, miał jeszcze parę groszy, więc postanowił kupić coś do jedzenia. Było południe, najwyższy czas aby spożyć jakiś posiłek, a przecież przed nimi jeszcze mnóstwo atrakcji jakie można obejrzeć na jarmarku.
Niepewnie włożył rękę do kieszeni marynarki, szukał tych kilku groszy, które sobie odłożył, w duchu zaś przeliczał czas jaki musi upłynąć, aby znów mógł coś zaoszczędzić. Gdyby król mu zapłacił, nie musiałby się teraz martwić, czym tu zapłacić za poczęstunek Kaliny.
Spojrzał na nią, wydawała mu się jeszcze piękniejsza niż przed chwilą, gdy z nią tańczył.
"Co tam z pieniędzmi" - pomyślał i stanął jak wryty.
Powoli wyciągnął rękę z kieszeni, otworzył dłoń i długo z otwartymi ustami patrzył na to, co było w jej środku. Zamiast kilku grosików, na jego dłoni leżał jeden, ale jakżeż piękny pieniążek. Lśnił jasnym blaskiem, był złoty. Tak! Był ze szczerego złota!
Przy pierwszym straganie nic nie udało mu się kupić. Sklepikarz nie miał mu jak wydać reszty, nie miał tyle pieniędzy.
- Idź, panie do tych bogatych straganów, oni powinni mieć więcej pieniędzy, aby ci wydać. A uważaj, aby cię nie oszukali!
(CDN...t.m.i.)
Kiedy zeszli z podestu dla tańczących, Bartek zaprowadził ją do bufetu, miał jeszcze parę groszy, więc postanowił kupić coś do jedzenia. Było południe, najwyższy czas aby spożyć jakiś posiłek, a przecież przed nimi jeszcze mnóstwo atrakcji jakie można obejrzeć na jarmarku.
Niepewnie włożył rękę do kieszeni marynarki, szukał tych kilku groszy, które sobie odłożył, w duchu zaś przeliczał czas jaki musi upłynąć, aby znów mógł coś zaoszczędzić. Gdyby król mu zapłacił, nie musiałby się teraz martwić, czym tu zapłacić za poczęstunek Kaliny.
Spojrzał na nią, wydawała mu się jeszcze piękniejsza niż przed chwilą, gdy z nią tańczył.
"Co tam z pieniędzmi" - pomyślał i stanął jak wryty.
Powoli wyciągnął rękę z kieszeni, otworzył dłoń i długo z otwartymi ustami patrzył na to, co było w jej środku. Zamiast kilku grosików, na jego dłoni leżał jeden, ale jakżeż piękny pieniążek. Lśnił jasnym blaskiem, był złoty. Tak! Był ze szczerego złota!
Przy pierwszym straganie nic nie udało mu się kupić. Sklepikarz nie miał mu jak wydać reszty, nie miał tyle pieniędzy.
- Idź, panie do tych bogatych straganów, oni powinni mieć więcej pieniędzy, aby ci wydać. A uważaj, aby cię nie oszukali!
(CDN...t.m.i.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz