Cd...
"PRZYJACIELE BARTKA"
(...) - Naprawdę nie chcesz pieniędzy? - upewniał się paw nie bardzo wiedząc, czy dobrze usłyszał.
- Nie, nie chcę pieniędzy - prawie, że krzyknął Bartek.
- Dobrze - przytaknął paw - w takim razie wyrwij z mego ogona jedno piórko i zakop je przed drzwiami swojego domu. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Do zobaczenia - powiedział gdy Bartek wyrwał piórko - i odfrunął.
Długo za nim patrzył, aż zniknął za pobliskimi drzewami i pagórkami. Schował delikatnie piórko i ruszył w powrotną drogę do zamku. Czuł jakąś lekką radość na sercu, coć bardzo miłego, chciałaby to trwało zawsze.
X X X
Zbliżało się wielkie święto. jak co roku, w połowie lata do zamku i jego okolic zjeżdżało się mnóstwo ludzi, nie tylko z kraju króla Heroda, ale również z krajów sąsiadujących, aby uczestniczyć w wielkiej zabawie, wielkim jarmarku.
Król urządzał go corocznie, a za sprzedawane towary pobierał wysokie opłaty, napełniając w ten sposób królewski skarbiec. Mimo wysokich cen, amatorów rozrywki nigdy nie brakowało, gdyż można było się świetnie pobawić, poznać nowych ludzi, ba nawet ożenić się!
Przyjeżdżały na zamek panny z całego kraju i nie tylko, przyjeżdżali również kawalerowie. Było w czym wybierać!
Na doroczne "święto zabawy" wybierał się i Bartek.
Tak jak co roku, tak i teraz przygotował swoje najlepsze ubranie, ale jakżeż ono odbiegało od ubrań, które noszą bogaci panowie, bogaci kawalerowie. Krytycznym spojrzeniem spojrzał na niezbyt dobrze wyprasowaną koszulę, popatrzył na nią uważnie i machnąwszy zrezygnowany ręką, zaczął ją wkładać na siebie. "Pod marynarką nie będzie widać" - mruknął do siebie pod nosem. jeszcze szybko przetarł buty i już mógł udać się na rynek zamku, gdzie zbierali się już pierwsi goście, pierwsi kupujący.
Sklepikarze już od wczesnych godzin rannych mieli pootwierane kramy i stragany, na których wykładali swój towar. A było w czym wybierać i przebierać, toteż szybko obok nich rosła liczba kupujących i oglądających. A przy tym było tak gwarno, że trudno było usłyszeć, co kto mówi.
(CDN...t.m.i.)
Król urządzał go corocznie, a za sprzedawane towary pobierał wysokie opłaty, napełniając w ten sposób królewski skarbiec. Mimo wysokich cen, amatorów rozrywki nigdy nie brakowało, gdyż można było się świetnie pobawić, poznać nowych ludzi, ba nawet ożenić się!
Przyjeżdżały na zamek panny z całego kraju i nie tylko, przyjeżdżali również kawalerowie. Było w czym wybierać!
Na doroczne "święto zabawy" wybierał się i Bartek.
Tak jak co roku, tak i teraz przygotował swoje najlepsze ubranie, ale jakżeż ono odbiegało od ubrań, które noszą bogaci panowie, bogaci kawalerowie. Krytycznym spojrzeniem spojrzał na niezbyt dobrze wyprasowaną koszulę, popatrzył na nią uważnie i machnąwszy zrezygnowany ręką, zaczął ją wkładać na siebie. "Pod marynarką nie będzie widać" - mruknął do siebie pod nosem. jeszcze szybko przetarł buty i już mógł udać się na rynek zamku, gdzie zbierali się już pierwsi goście, pierwsi kupujący.
Sklepikarze już od wczesnych godzin rannych mieli pootwierane kramy i stragany, na których wykładali swój towar. A było w czym wybierać i przebierać, toteż szybko obok nich rosła liczba kupujących i oglądających. A przy tym było tak gwarno, że trudno było usłyszeć, co kto mówi.
(CDN...t.m.i.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz