wtorek, 31 grudnia 2019

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 2 (60)

                       "ZŁY KRÓL I DOBRA KRÓLEWNA"

(...) Król jednak długo się nie zastanawiał, szybko wydał wyrok - pięć lat więzienia w lochach pałacu. Po pałacowej sali rozszedł się szmer zdziwienia i zaskoczenia, tak dużo lat dla tak młodego chłopca? Nikt jednak nie odważył się cokolwiek powiedzieć. Nawet księżniczka, która była obecna przy wydawaniu wyroku, chusteczką otarła spływające łzy po jej policzkach. Szczerze była zmartwiona tym wyrokiem, szkoda zrobiło się jej tego młodzieńca, który był w tym samym wieku co i ona. Coś ukuło ją w okolicy serca, coś spowodowało, że inaczej popatrzyła na młodego skazańca. Ale nic nie mogła zrobić, nie mogła sprzeciwić się woli ojca, musiała mu być nadal posłuszna, tak jak wszyscy mieszkańcy tego kraju. 
Mijały dni, miesiące, młody Cyryl nadal przebywał w pałacowym więzieniu, nie miał z nikim kontaktu, służba więzienna nic mu nie mówiła. Pomału zaczął tracić wiarę w ocalenie, pomału tracił poczucie czasu. Ile już tu przebywa, ile mu jeszcze pozostało do wolności czasu. Tego nie wiedział.
Któregoś dnia zobaczył, że więzienny strażnik jest coś bardzo smutny, nie wiedział jednak dlaczego. Czy spytać się go? Może nie będzie bił go za to. Wreszcie Cyryl odważył się i zapytał.
- Coś dzisiaj jest pan bardzo smutny, co się stało? - oczekiwał teraz uderzenia, bicia, ale nic takiego nie nastąpiło.
- Nasza księżniczka jest bardzo chora - powiedział to cicho jakby obawiał się, że ktoś może to usłyszeć - najlepsi lekarze nie mogą jej pomóc. Król jest w rozpaczy.
Więcej nic nie powiedział, z hukiem zamknął celę i poszedł. Cyryl zaczął rozmyślać. Bardzo chciał być przy księżniczce i zobaczyć ją, ale było to niemożliwe. Postanowił jednak dowiedzieć się czegoś więcej od strażnika, oby jutro tylko był ten sam. Nie pomylił się, ten sam strażnik przyniósł mu jedzenie, był nadal smutny i przygnębiony. Cyryl już bez żadnej obawy zapytał:
- Jak tam księżniczka, lepiej się czuje?
Strażnik tylko przecząco pokręcił głową.
- Nikt , nie może ją wyleczyć, lekarzy nie ma!
- Jak to nie ma! Przecież w królestwie jest ich bardzo dużo - zdziwił się Cyryl.
- Wszystkich lekarzy, znachorów, którzy nie mogą jej wyleczyć, król zamyka w lochu. Jest ich już tam bardzo dużo, teraz nikt nie chce jej leczyć, wszyscy się boją - powiedział  strażnik jednym tchem i ze strachem spojrzał w kierunku drzwi.
(T.M.I.   CDN...)

niedziela, 29 grudnia 2019

"MOJE DZIECINNE BAJKI I BAŚNIE" - 1 (59)

W czasie minionych świąt, oglądałem kilka bajek i baśni, wspomnieniami cofnąłem się do dziecinnych lat i jak przez mgłę przypomniałem sobie kilka bajkowych opowiadań. Nie pamiętam ich dokładnie, wspomnienia są zamazane, ale postanowiłem je spisać i utrwalić, oczywiście może ktoś z was sobie przypomni, może tak było, może nie? Jedno wiem, słyszałem o tych bajkach bardzo dawno temu...

                      ''ZŁY KRÓL I DOBRA KRÓLEWNA"

Dawno, dawno temu, w pewnym królestwie rządził król, który był bardzo srogi i wymagający w stosunku do swoich podwładnych. Za najmniejsze przewinienia karał nie tylko chłostą, ale także wieloletnim więzieniem. Nikt go nie lubił, ale też nikt nie śmiał powiedzieć cokolwiek złego na swojego pana.
Król Butus - tak miał na imię - miał w swoim pałacu córkę, piękną księżniczkę imieniem Róża, którą kochał ponad życie, ale wszystkiego jej zabraniał. Nie wolno było jej samej wychodzić z pałacu, nie wolno było jej mieć swoich koleżanek, ani znajomych. O wszystkim musiała informować swojego ojca, króla Butusa. Ciężkie życie miała księżniczka, jej radością były tylko kwiaty w ogrodzie i przebywające tam ptaki, które swoim świergotem umilały jej życie i sprawiały, że często na jej twarzy pojawiał się uśmiech.
Nie miała matki, nawet jej nie pamięta, a na wszystkie pytania skierowane do ojca-króla zawsze dostawała wymigujące odpowiedzi. Służba też milczała, nie chciała zdradzić żadnego szczegółu, gdyż wiedziała co ją za to czeka. Więzienie, albo wygnanie z kraju. Tak więc księżniczka żyła w samotności, nie wiedząc co dzieje się za murami pięknego pałacu.
Nieopodal niego mieszkali podwładni króla w swoich skromnych, ubogich, często rozpadających się domach. Nie mieli pieniędzy na kupno drzewa aby odbudować lub zbudować sobie nowe domy. Wszystkie pieniądze oddawali chciwemu królowi Butusowi, który często za brak okazywania mu szacunku, karał swoich podwładnych więzieniem. Żyli więc w skrajnej nędzy.
Tuż przy murach przepięknego pałacu mieszkał stary kowal - Bartłomiej - który samotnie wychowywał od kilkunastu lat dwóch synów. Starszego Jana i młodszego Cyryla. Stary kowal z trudnością sobie radził z wychowaniem synów, żona zmarła ubiegłego, lata pozostawiając go samego z dwójką nieletnich synów.
Starszy syn jak mógł, tak pomagał ojcu, młodszy nieokrzesany młokos ani myślał pójść  w ślady swojego ojca, czy starszego brata. Nie w głowie był mu młotek i kowadło, to nie dla niego zajęcie. Od świtu do późnego wieczoru uganiał się w pobliskich lasach, łapiąc królewską zwierzynę w zastawione sidła. Nie docierały do niego słowa przestrogi ojca, czy brata. Udawał, że nie słyszy dalej robiąc to co robił. Ale w końcu miarka się przebrała. któregoś dnia królewscy żołnierze przyłapali go na kłusownictwie i przyprowadzili przed oblicze znienawidzonego króla. Wszyscy dworzanie z politowaniem patrzyli na młodego, ładnego, ale nędznie ubranego młodzieńca. Wszyscy wiedzieli co go czeka. 
(CDN...T.M.I)

sobota, 28 grudnia 2019

"NIEWYSŁANE LISTY" - (13) - (58)

To już ostatni odcinek, więcej nie mam listów, zaginęły, a może wszystkie wysyłałem, może w ogóle już nie wysyłałem bo to było niepotrzebne? Tak, okazało się to niepotrzebne, powoli, powolutku zbliżyłem się do Joasi i jestem już z nią...47 rok (czterdziesty siódmy rok). Kto by pomyślał, że tak się stanie, a przecież zaczęło się od niewinnego spotkania w pociągu na tracie W...Kutno....

W...w 22.11.1972 r.
                                Witaj Joasiu!

Jak zwykle bardzo serdecznie dziękuję Ci za piękny liścik. Piękny jest, ale zarazem bardzo smutny. Trudno mi uwierzyć w to co piszesz, ale z opowiadań wiem, że takie sytuacje, jakie opisujesz zdarzają się w naszym kraju, w naszych miastach, w naszych rodzinach. Przykro czytać jest takie wiadomości, wiesz Joasiu, musiałem przeczytać Twój list chyba ze trzy razy, aby zrozumieć, to co napisałaś, jakoś nie chciała dotrzeć do mnie opisana przez Ciebie sytuacja. Czy to możliwe, aby takie coś zdarzyło się w rodzinie?
U mnie w domu też nie było wesoło w moich relacjach z matką, ( ojca bardzo mało pamiętam - zmarł), ale żeby Twoja macocha posuwała się do takich czynów w stosunku do Ciebie, to trudno mi to sobie przyswoić i wyobrazić. Ale jak już napisałem, skłonny jestem wierzyć w to co piszesz, naprawdę skłonny jestem. Zastanawiam się tylko dlaczego tak postępują ludzie. Przecież została Twoją drugą matką, wiedziała, że będzie wychowywała nie swoje dziecko, a wychodząc za Twojego ojca godziła się na zostanie matką. Zastępczą, drugą, czy jak by to nie nazwał, ale matką. Znam ze swojego środowiska takie matki - macochy, ale znam je z dobrej strony i byłem niejednokrotnie mile zaskoczony ich stosunkiem do swych przyrodnich dzieci. No, ale jak widzę, są też i inne matki.
Wybacz Joasiu, że na razie nic Ci nie poradzę, nawet nie wiem co Ci powiedzieć, tak bardzo jestem zaskoczony, ale gdy to przemyślę, dam Ci znać o moim stosunku do tej sprawy. Joasiu, ale co na to Twój ojciec, przecież Ty jesteś jego, jego rodzoną córką! Nic nie piszesz mi o jego stosunku co do Twojej osoby. Też jest taki, jak i jego żona, a Twoja macocha? Nie staje w Twojej obronie? A Twój młodszy brat, jak jego traktuje macocha, jak traktuje ojciec. Czy tak samo jak Ciebie?
Widzisz Joasiu, dużo tych pytań, na które ja nie mam odpowiedzi, nie mam, bo nie znam faktów. Z tego jednego listu, z tej jednej wiadomości niewiele mogę wyciągnąć wniosków i niewiele mogę Ci zaoferować. Może gdy poznam więcej faktów, moja pomoc będzie bardziej znacząca, bardziej rzeczowa i bardziej pomocna. To własnie chcę Ci zaoferować.
Joasiu, cieszy mnie, że pozytywnie przyjęłaś moją propozycję i że chcesz ją rozważyć. Tak, uczyń to, ale bez pośpiechu, niech Ci nie przesłania sytuacja z macochą. Twoja decyzja musi być starannie przemyślana, nie może być podjęta pod wpływem impulsu złości czy zachcianki. Bo taka decyzja może Cie Joasiu drogo kosztować. Wiem, że jesteś rozsądną dziewczyną i nie postąpisz pochopnie. Wierzę w to.
Pytasz co u mnie? No cóż, gram i gram i już wyczekuję końca sezonu, aby wreszcie odpocząć i zająć się sobą, kolegami, przyjaciółmi. Poza tym normalnie, trening, mecz i od nowa to samo, ale już niedługo. Pozdrawiam Cię i jak zwykle uważaj na siebie i napisz mi długi list. Trzymaj się Joasiu, Twój Tadeusz, pasażer z pociągu. Cześć!
W...w 22.11.1972.


(Pisownia oryginalna... KONIEC...Tadeusz Michał Iwan)

piątek, 27 grudnia 2019

"NIEWYSŁANE LISTY" - (12) - (57)

Mimo szperania w moim archiwum, nie mogę znaleźć więcej podobnych "niewysłanych listów". To przedostatni taki list, pozostał mi jeszcze tylko jeden... Ostatni...Później ...było już tylko normalnie, tak jak chciałem i nie chciałem i trwa to... Na odpowiedź musicie zaczekać na ostatni list...

W...w 15.11.1972 r.
                                 Witaj Joasiu!

Dziękuję bardzo za otrzymany list, sprawiłaś mi nim miłą niespodziankę, a takich niespodzianek chciałbym otrzymywać jak najwięcej. Ucieszyłem się, że tak szybko odpisałaś, dziękuję za miły rzeczowy liścik. Czytam ten i poprzedni bardzo często i od razu robi mi się lepiej na duszy.
Ach, chciałbym zobaczyć Ciebie ponownie, odświeżyć Twój obraz w mej pamięci i nosić go w moim sercu. Chciałbym, aby Twój obraz pozostał w nim na zawsze. Cieszy mnie bardzo, że rozważasz moją sugestię na przeniesienie się do mojego miasta, chcę Ci pomóc i z każdą prośbą, problemem, zwracaj się do mnie. Będę starał się pomóc, o ile to tylko będzie możliwe i będzie to w moich możliwościach. Tak, pójdę do Urzędu Wojewódzkiego i popytam w Twojej sprawie i natychmiast dam Ci znać. Mam nadzieję, że będzie to dobra wiadomość i jeszcze raz proszę Cię Joasiu, zwracaj się do mnie z każdym pytaniem, z każdą prośbą.
Przykro mi, że Twoja sytuacja w domu staje się nieznośna i to wszystko przez tę pracę, ale z drugiej strony nie mogę zrozumieć Twoich rodziców. Dlaczego nie chcą Ci pomóc? Dlaczego? Nie powinni zmuszać Cię do byle jakiej pracy, za byle jakie pieniądze. Czyż tak bardzo wiele kosztuje ich, Twoje utrzymanie? Mam nadzieję, że być może kiedyś porozmawiamy o tym, a teraz nie przejmuj się i rób swoje.
Jeżeli chodzi o mnie to pomału leci, monotonne to moje życie, ale cóż zrobić, na razie nie mam czasu na nic i tak prawdę mówiąc, nic mi się nie chce robić. Chłopcy z drużyny starają się mnie wyciągać na rożne imprezy i imprezki, ale odmawiam im. Nie mam ochoty na nic, czyżby ta jesienna pogoda tak deprymująco na mnie wpływała? Być może, a może co innego? Nie wiem.
Wpadłem w jakieś odrętwienie, może dlatego, że już nie mamy takich intensywnych treningów i że sezon już praktycznie mam zakończony. Jeszcze jeden mecz w B. i buty zawieszę na przysłowiowy kołek. Będę miał miesiąc przerwy od wszystkiego, może wówczas pojadę do rodziny w odwiedziny, może gdzie indziej? Co do tego, nie mam jeszcze żadnych planów.
Tak więc jak widzisz, nie mam wesołego życia, ale to jest mój wybór, może z czasem wszystko się zmieni? Chciałbym aby tak się stało. Często myślę o Tobie i ciągle przed oczyma staje mi ten kołyszący się przedział pociągu, a w środku tylko Ty i ja. O czym rozmawialiśmy wówczas? Pamiętasz?
Ja pamiętam wszystko, każde nasze słowo, to spotkanie tak zapadło w mojej pamięci, że aż sam się temu zjawisku dziwię. Czy tak powinno być? A może ono coś oznacza?
Na tym Joasiu zakończę, nie chcę pisać o czymś, czego nie ma między nami, ani o tym co mogłoby być, bo być może uraziłbym Ciebie, a tego nie chcę. Pisz i pytaj Joasiu, nie krępuj się, a ja co będę mógł, to spróbuję załatwić.
Pozdrawiam i czekam na liścik. Tadeusz.
W...w 15.11.1972 r.

(Pisownia oryginalna... CDN... Tadeusz Michał Iwan)  

czwartek, 26 grudnia 2019

"NIEWYSŁANE LISTY" - (11) - (56)

Korespondencyjna znajomość rozwijała się szybko, pisaliśmy do siebie często, ba powiedziałbym , że bardzo często, bywały dni, że wysyłałem do niej po dwa listy dziennie, ONA robiła to samo...


W...w 28.10.1972 r.
                                Witaj Joasiu!

Dziękuję za otrzymany tak szybko list, ucieszyłem się nim bardzo, bo wyobraź sobie, że tak naprawdę nie spodziewałem się od Ciebie odpowiedzi. Myślałem sobie, ot poznała jakiegoś chłopaka w pociągu, pogadała, a że dała mu adres, to i tak nie zobowiązywało jej do niczego. Tak, tak, Joasiu, o tym myślałem. Widzisz jak to człowiek może się pomylić?
Ucieszyło mnie Twoje stwierdzenie, że nie żałujesz, że nawiązałaś ze mną kontakt, ja również mam takie przekonanie, że nasza znajomość nie powinna nam w niczym przeszkadzać. Szkoda tylko, że mieszkamy w znacznej odległości od siebie, no ale jest jeszcze poczta i są listy. Szkoda, że nie ma telefonów, a na pocztę chodzić i czekać tam godzinami, aby powiedzieć tylko parę słów, to chyba nam nie na rękę. Ani Tobie, ani mnie.
Joasiu, piszesz, że być może zmienisz miejsce zamieszkania, przykro mi tego słuchać, bo czyż, przez pracę trzeba wyjeżdżać do innego miasta i zaczynać życie od nowa? Czy faktycznie w K. nie ma dla Ciebie żadnej pracy? Może przyjmiesz inną posadę, niekoniecznie związaną ze swoim wykształceniem, przecież nikt nie musi pracować w zawodzie, w którym się szkolił i który ma wypisany na świadectwie.
Wiem, że taka panuje opinia i uważam to za złe zjawisko. ja nie pracuję w swoim zawodzie, w tak dużym mieście w jakim mieszkam, jest tylko chyba dwa zakłady związane z moim wykształceniem, więc mam opuścić je i szukać innego zatrudnienia w innym mieście?
Czy tam będę szczęśliwy? Wątpię!
To samo jest i z Tobą, czy koniecznie musisz opuszczać swoje miasto? A może przeniesiesz się do mojego miasta? No tak, tutaj z pewnością byś znalazła pracę, ale co z mieszkaniem? Ja takiego nie posiadam, sam mieszkam w niewielkim pokoju wynajmowanym i opłacanym przez klub, w którym gram.
Zastanawiam się, czy moja propozycja jest zła? Powinnaś ją Joasiu przeanalizować, przecież świat stoi przed Tobą otworem, ja też nie trzymałem się spódnicy mamy, tylko wyjechałem w nieznane i jakoś sobie radzę. Oczywiście nie namawiam Cię do niczego, ale masz już na tyle lat, że możesz decyzję podjąć samodzielnie. Musisz się odważyć, kiedyś to musi nastąpić, a ja zastanawiam się czy nie nastąpiło to właśnie teraz. 
Jeżeli chodzi o mnie, to pomalutku u mnie leci, ale cóż ja mam za życie. Trening za treningiem, mecz, za meczem i tak upływa tydzień za tygodniem. Nie mówię już o miesiącach, te również upływają tak szybko, że gdyby nie kalendarz nie wiedziałbym jak ja żyję. Znów powiesz, że narzekam, ale muszę Cię zapewnić, że tak nie jest, bo to co robię, to lubię. No, ale Joasiu nie będę zawracał ci głowy moimi sprawami, do tego piłka, której Ty nie lubisz.  
Kończę, bo wybieram się na trening, życzę Ci, Joasiu, wszystkiego dobrego i dobrej decyzji w sprawie pracy i proszę Cię o liścik, na który będę z niecierpliwością czekał. Pozdrawiam!  Tadeusz...
W...w  28.10.1972 r.

(Pisownia oryginalna ... CDN... Tadeusz Michał Iwan)

środa, 25 grudnia 2019

"NIEWYSŁANE LISTY" - (10) - (55)

Nastąpiła przerwa w udostępnianiu "Niewysłanych listów" z powodu mojego pobytu w szpitalu, teraz wszystko jest w porządku, chociaż też spodziewam się pewnych zakłóceń spowodowanych Świętami Bożego Narodzenia, oraz Nowym Rokiem. Może jednak jakoś damy sobie radę z tym problemem.


W...w 10.08.1972 r. 
                                     Witam Panią.

Wprawdzie wymieniliśmy się adresami, ale nie uzgodniliśmy formy zwracania się do siebie, więc mając to na uwadze, będę zwracał się do Pani oficjalnie. Może kiedyś przejdziemy na inne formy. Pani Joasiu, często wracam myślami do naszego spotkania w pociągu i zastanawiam się dlaczego tak późno ono nastąpiło. 
Szczęśliwy jestem, że mogłem jechać pociągiem relacji W - Kutno i spotkać w nim Panią. Szczęśliwy traf, czy przeznaczenie. Nie wiem pani Joasiu, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie w naszym życiu? Może i ma, bo moje życie zostało troszeczkę zakłócone wizerunkiem Pani. Często wspominam naszą pociągową rozmowę gdzie, próbując zagłuszyć stuk kolejowych kół, rozmawialiśmy po raz pierwszy ze sobą. Miło wspominam tę rozmowę, nie wiedziałem, ba, nie przypuszczałem, że swoimi słowami tak mnie pani zaciekawi i spowoduje pewne zmiany w moim organizmie .
Nie przypuszczałem, że mogę spotkać w moim życiu taką młodą osobę, która zrobiła na mnie tak duże wrażenie.
Wspominam panią, bo nie przestraszyła się pani, gdy w pewnym momencie zostaliśmy sami w przedziale, przy pędzącym z wielką szybkością pociągu, gdzie wszystko zagłuszał hałas stukających kół. Pani się nie bała. Dużo podróżuję po kraju i z taką postawą kobiety, spotkałem się po raz pierwszy, zawsze kobiety, gdy znalazły się w takiej sytuacji wychodziły z przedziału, szukały innego, a w najgorszym przypadku stały na korytarzu. Pani tego nie zrobiła. Dlaczego?
Tak bardzo zaufała pani swojej intuicji?
Nie miała się pani czego obawiać, teraz pani doskonale wie o tym, ale na przyszłość radziłbym jednak uważać. Licho nie śpi i nie zawsze spotka Pani takiego, jak ja.
Miło mi się gawędziło z Panią i choć już od naszej rozmowy minęło dość dużo czasu, nie mogę o pani zapomnieć. Zasiała Pani we mnie, pani Joasiu jakąś iskierkę nadziei, niepewności, wyczekiwania. Często myślami wracam do Pani wizerunku, nie chcę go wymazać ze swojej pamięci i pragnę, aby taka podróż jeszcze raz się odbyła. Tylko pani Joasiu na dłuższej trasie.
Czy to kiedykolwiek nastąpi?
Skrytykowała mnie Pani za grę w piłkę nożną, nie lubi Pani tego sportu, nie przepada za nim, a tak w ogóle to się nie dziwię. Nie wszyscy kochają to, co kocham ja. Tak, wiem, mówiła mi Pani, że to duże wyzwanie dla mnie i dla osoby, która zwiąże się ze mną, Pani nie chce się wiązać z taką osobą? Prawda? Rozumiem to, moja matka też nie przepada za tym sportem, a ja aby ją nie denerwować, jak i innych domowników, opuściłem dom rodzinny i wyjechałem za piłką. Inni wyjeżdżali za chlebem, ja wyjechałem za piłką.
Pani Joasiu, to moje drugie życie, ale przecież ono nie będzie trwało wiecznie, kiedyś musi się skończyć i wówczas wrócę do normalnego życia. Kiedy to nastąpi? Nie wiem pani Joasiu. Naprawdę.
Mam jednak nadzieję, że może kiedyś spotkamy się jeszcze i być może będę już występował w innej roli. Jakiej?
Może będę pracował w swoim zawodzie, może w innym, życie to jedna wielka niewiadoma, z którą spotykam się codziennie i z którą codziennie walczę. Pani Joasiu, to by było na razie tyle, mam cichą nadzieję, że pani odpisze na mój list i może utrzymamy ze sobą korespondencyjną znajomość. Proszę mi wybaczyć, gdy popełniłem jakąś gafę pisząc ten list, ale gdy człowiek chce napisać jak najlepiej, to... Wychodzi mu jak najgorzej. Pozdrawiam Panią i życzę wszystkiego dobrego i z niecierpliwością będę oczekiwał wiadomości od Pani.
                                  Tadeusz, znajomy z pociągu!
W...w 10.08.1972 r.
(pisownia oryginalna ...  CDN... Tadeusz Michał Iwan)

wtorek, 3 grudnia 2019

"NIEWYSŁANE LISTY (9) " (54)

Nieszczęścia w szczęściu nie omijały mnie, ledwo wykaraskałem się z fatalnego związku, a już wpadłem w drugi, podobny do tego pierwszego. Nie chciałem tego, nauczony nauczką z poprzedniego związku szybko wycofałem się. Zastanowiłem się jednak, czy to tylko moja wina i wiecie do jakiego wniosku doszedłem? Przeczytajcie mój kolejny niewysłany list, w nim jest odpowiedz...


P...e  12.07.1972 r.
                              Witaj Jadziu!

Dziękuję Ci za odwiedziny, szkoda, że nie mogliśmy dłużej porozmawiać, ale widzisz, takie to mam życie na tym piłkarskim obozie. Chciałem z Tobą porozmawiać o problemie, który wypłynął na wierzch, z którym zetknąłem się tutaj i sam go nie rozwiążę. Musisz Ty uczestniczyć w tej rozmowie, albo lepiej nie, będzie lepiej gdy się więcej nie spotkamy. Zasygnalizowałaś mi tę sprawę, nie zastanawiałem się nad nią, bo nie mam czasu, na obozie tylko trening, trening i jeszcze raz trening. Nie mam czasu na nic.
Ten list piszę na raty, wieczorami, przed snem i może być, że jest on poszarpany, niekiedy niejasny i niespójny. Nie mam innej możliwości aby spokojnie go napisać. 
Dzisiaj byli u mnie przedstawiciele klubu z W...a, rozmawiali z trenerem i działaczami, przyglądali się mojemu treningowi. Finalizowali moje przejście do W., które nastąpi po zakończeniu obozu. Nowego sezonu już nie rozpocznę w Ch. ale w nowym klubie. To tak na marginesie, chciałbym jednak wrócić do naszej sprawy. Jadziu, cóż ja mam z Tobą zrobić, no powiedz! Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś, że jesteś mężatką, dlaczego? Przychodziłaś do mnie, spotykaliśmy się ze sobą, wyjeżdżaliśmy, nie mówiłaś nic, milczałaś. Dlaczego? Ani razu nie wspomniałaś o swoim mężu, nie wiem nic o nim, nawet nie wiem jak wygląda, co robi, jak długo jesteście małżeństwem, nic a nic! Jak mogłaś ukrywać przede mną ten fakt, jak Ci się udawało mnie tak oszukiwać, jak mogłaś z tym żyć. Jak mogłaś wracać do niego po randce ze mną i iść w jego ramiona, tuliłaś się do niego, tak jak i do mnie? Nie zrażało Cię to? Ja bym nie mógł tego zrobić, nie miałbym odwagi tak grać. To przechodzi ludzkie pojęcie. Z pozostawionej przez Ciebie karteczki wyczytałem, że chcesz wziąć z nim rozwód. Dziewczyno, nie rób tego, zapomnij o tym, o mnie i wróć całą sobą do niego. Nie tylko ciałem, ale i duchem, bądź z nim codziennie, rano, wieczorem, zapomnij o mnie, zapomnij o całym świecie, a tylko patrz w niego i uwielbiaj go. Pokochaj go na nowo, a mnie usuń ze swojej pamięci raz na zawsze, nie staraj się mnie nawet wspominać. Ratuj Jadziu swoje małżeństwo dopóki możesz, mną nie zawracaj sobie głowy, pocierpię, Ty pocierpisz, ale przynajmniej będę miał świadomość, że nie rozbiłem małżeństwa, że nie przyczyniłem się do ludzkiej tragedii.
Zapomnijmy o sobie. Też musiało mnie to spotkać i to teraz, gdy muszę mieć znakomitą formę, aby błysnąć w nowym klubie. Niech to diabli wezmą, ale cóż ja teraz poradzę, no cóż. Proszę Cię tylko, abyś nie próbowała mnie szukać, ani pisać. Zapomnijmy o sobie jak najszybciej, ale czy będziemy mogli to zrobić? 
Jadziu, dlaczego to spotkało nas, dlaczego? Ja za późno przyjechałem do Twojego miasta, czy Ty za wcześnie wyszłaś za mąż? Dlaczego to zrobiłaś, skrzywdziłaś w ten sposób troje ludzi. Mnie, siebie i Twojego męża. Dobrze tylko, że nie narobiło się z tego jeszcze większego bałaganu. Dobrze, że nikt nic nie wie, żaden chłopak z drużyny pojęcia nie ma, bo dopiero by się działo w miasteczku. Oj, działo by się, działo! Ale nic nie będzie się działo. Prawda?
Jadziu, po przeczytaniu tego listu, zapominasz o mnie, wykreślasz mnie ze swojej pamięci, a całą swoją uwagę skupisz na swoim mężu. Wiem, że ciężko Ci będzie z tym żyć, ale może kiedyś, w jakiś sposób wynagrodzisz to "potknięcie" swojemu mężowi.
Cóż ja Ci mogę powiedzieć na koniec, cóż? Szkoda, szkoda i jeszcze raz szkoda mojej miłości do Ciebie. Nawet nie mogę powiedzieć Ci, jak mi dobrze było, nie mogę tego uczynić. To przerasta mnie, kolejny cios w moje plecy od życia. Czy to się nigdy nie skończy? Żegnaj moja Jagódko, żegnaj, Tadeusz, ten, który miał być Twój, ale już nigdy nie będzie. Żegnaj!

(Pisownia oryginalna...CDN...Tadeusz Michał Iwan)

poniedziałek, 2 grudnia 2019

"NIEWYSŁANE LISTY (8)" - (53)

Muszę wam powiedzieć, że wpadłem, zgłupiałem, straciłem wzrok i rozum, ale po pewnym czasie dobrzy ludzie potrząsnęli mną tak silnie, że wszystko wróciło na swoje miejsce. Przejrzałem, odzyskałem rozum, odzyskałem mowę, odzyskałem wolność i powiedziałem:"DOŚĆ BEZMYŚLNOŚCI".


G...o  25.04.1971 r.
                               Nie wiem jak zacząć ten list do Ciebie, chyba najlepiej będzie, jak zacznę pisać, tak prosto z mostu - jak to powszechnie się mówi. Rozmawiałem z panem Ch. na Twój temat, była to już chyba druga rozmowa z nim na Twój i mój temat. Z Tobą prawdopodobnie też rozmawiał, mówiły mi o tym pielęgniarki, z którymi pracujesz na oddziale, wzywał Ciebie do swojego gabinetu. Zapewne powiedział Ci to samo co i mnie.
Powinnaś przerwać nachodzić mnie i opowiadać o mnie na terytorium szpitala, tego nie powinnaś robić, zarówno on, jak i ja jesteśmy temu stanowczo przeciwni. Jestem zbyt młody na chodzenie z Tobą, zresztą nie tylko na chodzenie, ale nawet na znajomość z Tobą, bo ona nie przynosi mi nic dobrego. Powiem szczerze, znajomość ta szkodzi mi, zarówno tu, jak i w klubie, w którym gram. Już widać efekty tej znajomości, w klubie złożyłem trzymiesięczne wypowiedzenie i od września, jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli, przestanę być zawodnikiem klubu, którego prezesem jest pan Ch. Przestanę też mieszkać tutaj, bo mieszkanie jest wynajmowane i opłacane przez klub, podobnie jak i Twoja garsoniera.
Basiu, zawiodłem się na Tobie bardzo, jestem zły na Ciebie, że tak postąpiłaś nieuczciwie ze mną, wiedziałaś, że jestem niedoświadczony, łatwowierny, po prostu głupi, a Ty wiedząc o tym wszystkim, zastawiłaś na mnie sidła, z których bym się chyba nigdy nie wyplątał. Jak mogłaś mnie tak oszukiwać, grałaś panienkę, a w istocie jesteś rozwódką i do tego z dzieckiem. Nie ma go tutaj z Tobą, nie wiem dlaczego, wstydzisz się go? Wychowuje je Twoja matka, a ty grając niezamężną panią, łowisz chłopców w swoje sieci. Który ja jestem w kolejności? Dziesiątym, piętnastym, myślałaś, że mnie opętałaś? Tak, w pewnej chwili na to wszystko wskazywało, ale pan CH. otworzył mi oczy i jestem mu za to wdzięczny, a Ciebie po prostu wymazuję ze swojej pamięci. Nawet nie chcę wspominać, bo szlag mnie trafia, że tak dałem się nabrać na piękne słówka kobiecie, która jak się okazało, jest ode mnie starsza o siedem lat. Czym ja byłem zaślepiony, no czym? To pytanie zadaję sobie bardzo często i nie mam na nie odpowiedzi. Dobrze, że to się już skończyło, mam nadzieję, że dasz mi spokój, że przestaniesz mnie nachodzić i inscenizować spotkania. Nie rób tego! Wprawdzie wyjeżdżam, ale jeszcze przez trzy miesiące muszę się wywiązywać z piłkarskiego kontraktu, a Ty uniemożliwiasz mi to wykonywać.
Okaż się kobietą dorosłą i odstąp od swojego planu złapania męża, bo mnie, jak już Ci zapowiedziałem nie złapiesz. Przez Ciebie straciłem Grażynkę, która nie wytrzymała Twojego nacisku na nią i wyjechała pracować w J. Mnie też zmusiłaś do takiego kroku, ale całe szczęście, że nie omotałaś mnie swoimi nićmi.
I tak na koniec, nie próbuj spotkać się ze mną, uszanuj moją wolę.                                        Tadeusz.


(Pisownia oryginalna...CDN... Tadeusz Michał Iwan)

"WAKACJE NA MAZURACH" - 13.05.2021 ((177)

  Pogoda nie najlepsza, jeszcze wczoraj cieszyliśmy się słoneczkiem, a dzisiaj z ponurą miną spoglądamy na ponure niebo. Zachmurzyło się, ch...