Cd. Opowiadanie oparte na faktach.
(...) Wypadek? A może wrodzona wada? Tego nie wiedział, miał nadzieję, że niebawem dowie się.
- Wypadek, ale już powoli dochodzę do siebie - uśmiech z jej twarzy nie schodził, wyglądało na to, że to kalectwo nie stanowi dla niej żadnego problemu, że jest chwilowe i niebawem wszystkie dolegliwości ustąpią.
- Mam nadzieję, że wszystko zakończy się dobrze - krótko skwitował jej wypowiedź - możemy już wyjść z tej knajpki - delikatnie wstał z krzesła. Ewa uczyniła to samo, powolutku wyszli przed dworzec. Damian ukradkiem spoglądał na Ewę, chciał widzieć jak sobie radzi ze swoją niepełnosprawnością, ale ona zaskoczyła go. Radziła sobie doskonale, szła raźno, dotrzymywała mu kroku, nie zostawała z tyłu, a na jej ustach był bez przerwy radosny uśmiech.
Wysocki skierował się w stronę miasta, ale ruch ręki Ewy powstrzymał go. Spojrzał na wyciągniętą rękę z kulą, która wskazywała mu kierunek, w którym mają iść. A wskazywał on rząd samochodów stojących na przydworcowym parkingu. Wsiedli do niezbyt już nowej "Warszawy" i udali się w nieznanym Damianowi kierunku. Po kilkuminutowej jeździe, samochód zatrzymał się przed ładnym, choć niedużym jednopiętrowym domem.
- Jesteśmy na miejscu - znów ten czarujący uśmiech na twarzy Ewy. Powolutku wysiedli z samochodu. Damian niepewnie rozejrzał się dookoła, panowała cisza, z domu też nie dochodziły żadne odgłosy, nie było w nim nikogo?
- Proszę, rozgość się - powiedziała gdy znaleźli się w gościnnym pokoju, wzięła od niego walizeczkę i postawiła w kącie.
- Sama mieszkasz? - spytał cicho, gdy usiedli. .
(CDN...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz