Cd...
"PRZYJACIELE BARTKA"
(...) Bartek i jego żołnierze z niedowierzaniem patrzyli jak stado ogromnych latających smoków, krążyło nad doliną i ziejąc ogniem, atakowało nieprzyjaciół, byli zabici i ranni. Inni uciekali w popłochu, a wśród nich, sam król Kaligóra.
Bartek i jego żołnierze wiwatowali, wypędzili wroga ze swojego kraju, byli zwycięzcami, choć nie stoczyli żadnej walki. Może to i dobrze? Wystarczy liczba zabitych żołnierzy wroga, oni mają po co żyć, muszą naprawić swój zniszczony przez króla Heroda kraj. Muszą go odbudować, a do tego potrzebni są zdrowi a nie zabici ludzie. Szykowali się więc do powrotu, szukali swojego wodza, ale nie było go wśród nich. Nie wiedzieli gdzie go szukać.
On tymczasem zszedł do doliny i spotkał się ze smokiem i jego kompanami. Przyszedł im podziękować za okazaną pomoc. Znów czule pogłaskał smoka, a innym uściskał ich potężne łapy, wyrażał w ten sposób swoją wdzięczność. Smoki zadowolone, cicho pomrukiwały i z wolna opuszczały dolinę. Nastała głucha cisza, nie zaćwierkał żaden ptak, nie zahuczała sowa. Było nieprzyjemnie, smutno.
Ze spuszczoną głową, patrzył na to wszystko Bartek, w duchu poprzysiągł sobie, że nigdy nie dopuści do żadnej wojny. Koniec z rozbojem i przemocą. Musi zapanować pokój, ład i porządek, nie będzie wrogów, nienawiści, będą koledzy, będą przyjaciele. Będzie radość i swoboda. Wspólnie odbudują swój zniewolony przez króla Heroda kraj.
Wojenny orszak wracał do zamku, ludzie wiwatowali na ich cześć, głośno wykrzykiwali imię Bartka, obrzucali go kwiatami, wiwatowali a on jechał na pięknym rumaku, na czele swojego niewielkiego wojska.
Po wejściu do sali tronowej, zobaczył mnóstwo ludzi, wolno podszedł do tronu, na którym siedziała królowa, zastanawiał się skąd wzięło się tyle ludzi, na co czekali, na co liczyli, czyżby na nowe ciepłe posady. Skłonił się nisko królowej.
Królowa wstała z tronu i podeszła do niego, podziękowała mu za wspaniale zwycięstwo i przytuliła go do siebie jak rodzona matka. Fala ciepła przepłynęła przez jego ciało, dawno nie odczuł takiej przyjemności, było to matczyne ciepło, którego mu zawsze brakowało!
(CDN...t.m.i.)
Bartek i jego żołnierze wiwatowali, wypędzili wroga ze swojego kraju, byli zwycięzcami, choć nie stoczyli żadnej walki. Może to i dobrze? Wystarczy liczba zabitych żołnierzy wroga, oni mają po co żyć, muszą naprawić swój zniszczony przez króla Heroda kraj. Muszą go odbudować, a do tego potrzebni są zdrowi a nie zabici ludzie. Szykowali się więc do powrotu, szukali swojego wodza, ale nie było go wśród nich. Nie wiedzieli gdzie go szukać.
On tymczasem zszedł do doliny i spotkał się ze smokiem i jego kompanami. Przyszedł im podziękować za okazaną pomoc. Znów czule pogłaskał smoka, a innym uściskał ich potężne łapy, wyrażał w ten sposób swoją wdzięczność. Smoki zadowolone, cicho pomrukiwały i z wolna opuszczały dolinę. Nastała głucha cisza, nie zaćwierkał żaden ptak, nie zahuczała sowa. Było nieprzyjemnie, smutno.
Ze spuszczoną głową, patrzył na to wszystko Bartek, w duchu poprzysiągł sobie, że nigdy nie dopuści do żadnej wojny. Koniec z rozbojem i przemocą. Musi zapanować pokój, ład i porządek, nie będzie wrogów, nienawiści, będą koledzy, będą przyjaciele. Będzie radość i swoboda. Wspólnie odbudują swój zniewolony przez króla Heroda kraj.
Wojenny orszak wracał do zamku, ludzie wiwatowali na ich cześć, głośno wykrzykiwali imię Bartka, obrzucali go kwiatami, wiwatowali a on jechał na pięknym rumaku, na czele swojego niewielkiego wojska.
Po wejściu do sali tronowej, zobaczył mnóstwo ludzi, wolno podszedł do tronu, na którym siedziała królowa, zastanawiał się skąd wzięło się tyle ludzi, na co czekali, na co liczyli, czyżby na nowe ciepłe posady. Skłonił się nisko królowej.
Królowa wstała z tronu i podeszła do niego, podziękowała mu za wspaniale zwycięstwo i przytuliła go do siebie jak rodzona matka. Fala ciepła przepłynęła przez jego ciało, dawno nie odczuł takiej przyjemności, było to matczyne ciepło, którego mu zawsze brakowało!
(CDN...t.m.i.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz