Cd...
"PRZYJACIELE BARTKA"
(...) Bartek wyszedł z mieszkania, podbiegł do leżącego nieruchomo psa, zaczął go głaskać po zakrwawionej sierści. Spojrzał groźnie na ludzi Januarego, którzy zewsząd go otaczali. Wokół niego utworzyli kółko, był w samym jego środku, nie miał możliwości ucieczki.
- To samo stanie się z tobą - usłyszał głos Januarego - lepiej powiedz gdzie ona się znajduje. Słyszysz?
Bartek powoli powstał z ziemi, przez chwilę smutno patrzył na leżącego psa, po czym wzniósł ręce do góry i zawołał.
- Smoku mój, smoku, przybywaj!
January i jego ludzie zdumieni patrzyli na niego. Nic z tego nie rozumieli, zaczęli nawet po chwili śmiać się z jego słów. Nagle poczuli silny powiew wiatru, chociaż niebo było czyste, żadnej chmurki, żadnego obłoku. Więc skąd ten silny porywisty wiatr?
Spojrzeli w górę i zadrżeli z przerażenia. Ujrzeli latającego smoka, który machając silnie swoimi potężnymi skrzydłami, zbliżał się szybko do nich. Padli na kolana chowając w dłoniach przerażone twarze.
Potężny smok usiadł obok nich wzbijając tumany kurzu. Z jego potężnej paszczy wydobywały się kłęby czarnego dymu i od czasu do czasu pojawiał się niewielki ogień. Wyglądał bardzo groźnie!
Bartek pomachał mu ręką na powitanie i zbliżył się do leżących na ziemi opryszków. Byli bardzo przestraszeni, drżeli na całym ciele.
- Wstawać i natychmiast wynosić mi się stąd! - powiedział głośno.
Szybko zerwali się na równe nogi i pędem popędzili przed siebie. January przystanął, obejrzał się za siebie i chciał coś powiedzieć, ale gdy zobaczył, że z paszczy smoka zaczyna wydobywać się dym, machnął ręką i biegiem ruszył przed siebie.
Zadowolony Bartek podszedł do smoka i czule pogłaskał go po potężnej głowie. Smok mruknął zadowolony, wydał z siebie cichy głos i odfrunął. Jeszcze raz odwrócił głowę, popatrzył na Bartka i niebawem zniknął za horyzontem.
Bartek wziął na ręce pokaleczonego psa i wolnym krokiem ruszył w stronę lasu do kryjówki starego Bednarza. Tam on i Kalina doprowadzą do zdrowia wiernego przyjaciela.
(CDN... t.m.i.)
Bartek pomachał mu ręką na powitanie i zbliżył się do leżących na ziemi opryszków. Byli bardzo przestraszeni, drżeli na całym ciele.
- Wstawać i natychmiast wynosić mi się stąd! - powiedział głośno.
Szybko zerwali się na równe nogi i pędem popędzili przed siebie. January przystanął, obejrzał się za siebie i chciał coś powiedzieć, ale gdy zobaczył, że z paszczy smoka zaczyna wydobywać się dym, machnął ręką i biegiem ruszył przed siebie.
Zadowolony Bartek podszedł do smoka i czule pogłaskał go po potężnej głowie. Smok mruknął zadowolony, wydał z siebie cichy głos i odfrunął. Jeszcze raz odwrócił głowę, popatrzył na Bartka i niebawem zniknął za horyzontem.
Bartek wziął na ręce pokaleczonego psa i wolnym krokiem ruszył w stronę lasu do kryjówki starego Bednarza. Tam on i Kalina doprowadzą do zdrowia wiernego przyjaciela.
(CDN... t.m.i.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz