(opowiadanie pisane prawie codziennie)
1) Ocknął się nagle, kiedy ledwie zipiący, dymiący i dudniący pociąg ociężale wtoczył się na peron ponurego dworca kolejowego. Ze zgrzytem zatrzymał się, na peron zaczęli wysiadać ludzie, nie było ich dużo, ale kilkanaście osób wysiadło z brudnych wagonów. Wysiadł i Damian Wysocki, postawił niewielką walizkę na brudnym bruku peronu i ciekawie rozejrzał się dookoła. Wzrokiem omiatał budynki usytuowane w pobliżu, patrzył na stojące osoby obok niego, jak i na osoby stojące w oddali. Pociąg z wielkim hukiem buchającej pary ruszył w dalszą podróż.
Podróżni rozchodzili się w swoje strony, Damian wziął do ręki walizeczkę i ruszył w kierunku wyjścia z peronu. Szedł wolno, nie spieszył się, nie miał takiej potrzeby, osoba, której tutaj się spodziewał, nie pojawiła się. Nie spodziewał się jej, ale w duchu iskrzyła się iskierka nadziei, że osoba ta przyjdzie. Nie przyszła.
Powoli wszedł do dworcowej restauracji, a raczej do obskurnego lokalu serwisującego posiłki i napoje podróżnym. Zamówił piwo i usiadł przy stoliku, tuż przy brudnym oknie. Postanowił pomyśleć, co ma teraz robić, gdzie pójść i do kogo.
Kres podróży dla tego dwudziestodwulatka zakończył się na drugim końcu Polski na obskurnej stacji. Przyjechał tutaj na zaproszenie pewnej osoby, z którą od dłuższego czasu korespondował listownie. Znał się z tą panią, a raczej z dziewczyną tylko z listów i marzeń, nie widział jej nigdy, nigdy też nie słyszał jej głosu, nie znał jej oblicza, nie znał jej wyglądu.
(CDN...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz