niedziela, 6 września 2020

"WAKACJE NA MAZURACH" -- 51 (159)

Cd...
        06.09.2020  NIEDZIELA =
                                                    Pogoda w kratkę, trochę ciepła, trochę deszczu, trochę zimna, ale idzie wytrzymać, zapewne to pierwsze oznaki zbliżającej się jesieni. Piłkarze Znicza z Białej  Piskiej nie rozpieszczają swoich kibiców, ani ich sympatyków, kolejny mecz, tym razem na wyjeździe zakończył się wysoką przegraną. Czy przeciwnik "Błonianka" Błonie jest na tyle silna i bramkostrzelna, że może nam strzelać w jednym meczu aż sześć bramek? Nie podoba mi się to, coś w drużynie nie gra i nie ma co zwlekać z rozmową z trenerem, z zawodnikami i zarządem, tak dalej nie może być, przyczyna na pewno jakaś jest. Tylko proszę, nie zwalajcie wszystko na "koronawirusa" bo to robi się już niesmaczne. Długo grałem w piłkę, ale nigdy nie zdarzyło mi się puścić aż tylu bramek w mistrzowskim meczu, począwszy od klasy "C", a skończywszy na III lidze. Mój rekordowy wynik puszczenia w mistrzowskim meczu to tylko i aż pięć bramek. Pamiętam dokładnie ten mecz, bo rozegrany był na mrozie i śniegu w marcu w Rudniku nad Sanem, a tamtejszy Orzeł zwyciężył mnie i moją drużynę 5:3. To było największe moje "pudło" w dziesięcioletniej mojej bramkarskiej karierze, ale nie o sobie zamierzam pisać, tylko o Zniczu, gdzie moim zdaniem dzieje się coś niedobrego. Z niecierpliwością będę oczekiwał następnego i następnego meczu, może coś się w grze naszej drużyny zmieni??
                                                                         Tak jak zapowiedziałem opiszę teraz kolejną sprawę ludzi, którą niedawno usłyszałem. Człowiek z naszego regionu, w latach "biedy" jaka panowała wówczas w kraju, wyjechał za chlebem do...Warszawy. Tam znalazł pracę, znalazł dom, żonę i wielu przyjaciół. Pokończył odpowiednie szkoły i zaczął pracować w budowlance, do dnia dzisiejszego, kiedy to uległ wypadkowi. Wiecie jak to jest na budowie, szkło, drewno, beton i żelazo. Nasz bohater tak niefortunnie posługiwał się drewnem, że to w postaci drzazgi wbiło mu się pod paznokieć. Paskudna sprawa, na samą myśl o bólu przechodzą nas ciarki po ciele, po ciele naszego budowlańca (tak będę go nazywał) też zapewne przeszły. No i rozpoczęło się leczenie, najpierw u jednego lekarza, później u drugiego, trzeciego i czwartego. Tylu lekarzy leczyło naszego budowlańca i jakoś nie mogli go wyleczyć. Niby takie małe drewienko, taka malutka drzazga, a tyle przysporzyła kłopotów naszym konowałom, którzy w żaden sposób nie mogli sobie poradzić z ropiejącym palcem. Pobyty w szpitalu przedłużały się, już nie tylko palec bolał naszego budowlańca, ale cała ręka, groziła gangrena, a może jeszcze coś gorszego, może jakaś septa? Tego lekarze nie powiedzieli, nie zdradzili swojej tajemnicy, ale podjęli ostateczną decyzję i naszemu budowlańcowi usunięto chory palec. Niezbyt skomplikowana operacja trwała krótko, ale od tego czasu czasu, czas naszemu bohaterowi zaczął się niemiłosiernie dłużyć. Nachodziły go różne myśli (proszę się nie dziwić), nie mógł pogodzić się z utratą palca u ręki. Jakoś nieswojo się czuł, nie mógł dobrze władać ręką, coś w niej brakowało, była jakaś wolna przestrzeń, którą nie zapełniono niczym. Zawziął się nasz budowlaniec na swoich lekarzy, nie popuścił im, zebrał i nadal zbiera opinie innych lekarzy na temat swojego palca i jest już pewny, że to błąd warszawskich lekarzy doprowadził do utraty palca. Będzie sąd, będą sprawy, a czy budowlaniec wie jaki będzie ostateczny wyrok? Współczuję temu panu, wiem co go czeka i jaka trudna droga przed nim, jaką ciężką walkę musi stoczyć z lekarzami i sądami, bo te ostatnie też nie są przychylne ludziom. Zapowiada się więc długa batalia sądowa, a ja chcąc znać wynik tej sprawy muszę zaczekać chyba....ze cztery lata. (t.m.i.)
                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"WAKACJE NA MAZURACH" - 13.05.2021 ((177)

  Pogoda nie najlepsza, jeszcze wczoraj cieszyliśmy się słoneczkiem, a dzisiaj z ponurą miną spoglądamy na ponure niebo. Zachmurzyło się, ch...