poniedziałek, 17 sierpnia 2020

"WAKACJE NA MAZURACH" - 45 (153)

Cd...
        18.08.2020. WTOREK =
                                                 Zbierało się na deszcz całą noc, niestety, chyba z deszczu nic nie będzie. Rano niebo rozpogodziło się, wyszło słoneczko, chmury zniknęły. Można wyjeżdżać w pole i kończyć żniwa, o ile nie zostały jeszcze zakończone. 
                                                                                  W niedzielę byłem w Zacieczkach na spotkaniu towarzyskim, a raczej na popularnym w dalszym ciągu grillu, gdzie przez kilka godzin wszyscy znakomicie bawiliśmy się. Humor dopisywał wszystkim. Jak wspomniałem była niedziela, pogoda wspaniała, tylko odpoczywać i odpoczywać. Nie wszyscy jednak odpoczywali, niektórzy rolnicy pracowali, zwozili zebraną słomę i spośród nas biesiadujących przy grillu nie wszystkim to się spodobało. Czyż nie można było odpocząć choć w niedzielę? Pójść do kościoła, pomodlić się? W tym czasie kiedy odbywały się msze św. warczały ciągniki przejeżdżające przez wioskę, zwoziły słomę, nie zboże, ale słomę. Czyż nie można było zaczekać z tym do poniedziałku, wtorku, tylko zwozić akurat w dzień świąteczny? Można było, bo prognozy pogodowe były i są bardzo optymistyczne dla naszego regionu, ale....
                       No właśnie to "ale", podejrzewam, że w tę niedzielę pracowali ci, co w normalny dzień pracują w zakładach pracy, dajmy na to w Grajewie, a w niedzielę zajmują się rolnictwem, pracują na dwa etaty, jak to powszechnie się mówi. Dorobią się czegoś? Z pewnością tak, ale czy warta jest skórka za wyprawkę?....
                      Tak mimo woli wróciłem pamięcią do lat sześćdziesiątych, gdy żniwa rozpoczynał mój dziadek św. pamięci. To był podniosły rytuał, wszyscy na to czekaliśmy, gdy po obfitym śniadaniu, dziadek z wielką ostrożnością wziął kosę do ręki, babcia poprawiła chustkę na głowie, spakowała jedzenie i picie do tobołka, wzięła do ręki sierp i ruszyliśmy wszyscy w pole. A szła nas spora gromadka młodocianych chłopców i dziewcząt, którzy przyjechali na wakacje do swoich dziadków. My też z wielką powagą czekaliśmy na moment rozpoczęcia żniw, mieliśmy przydzielone zadania od dziadka, mieliśmy nosić snopki i ustawiać je w mendle. Dziadziuś a wielką powagą pokropił święconą wodą stojące na pniu zboże, pokropił i nas, zrobił wielki znak krzyża i przystąpił do koszenia. Dojrzałe żyto, padało pod ostrą kosą, babcia sierpem zbierała je na niewielkie kupki, mój starszy brat wiązał je słomianym powrósłem i tak przygotowany snopek czekał na nas najmłodszych. Biegiem pędziliśmy po nie i pod bacznym okiem siostry stawialiśmy je w mendle, po piętnaście sztuk. Zabawa była przednia, o ile można nazwać to zabawą, harmider był niesamowity, każdy coś mówił, śmiał się, czas biegł nieubłaganie do przodu, a zboże znikało z pola jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pozostawało tylko ściernisko i stojące w szeregach skoszone zboże, mendle dawały wspaniały urok i widok. na koniec wszyscy z radością spoglądaliśmy na nasze dzieło. Żyto zostało skoszone, czekała jeszcze pszenica, owies jęczmień i proso, oraz niektóre rośliny strączkowe. W domu zaś czekało na nas cieple mleko prosto od krowy, pachnące jeszcze trawą i pajda chleba grubo posmarowana masłem.
                                                          Rozmowy toczyły się do późnej nocy, noc była krótka, skoro świt trzeba było ponownie wstać i kosić kolejne zboże. ŻNIWA TRWAŁY NADAL! (t.m.i.)

Ps. Mój dziadziuś nigdy nie pracował w niedzielę, był bardzo wierzącym człowiekiem i nie wyobrażał sobie pracy w dzień święty. Może niektórzy pamiętają takie żniwa, niech opowiadają swoim dzieciom czy wnukom o tym, bo dzisiejsze żniwa wyglądają zupełnie, zupełnie inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"WAKACJE NA MAZURACH" - 13.05.2021 ((177)

  Pogoda nie najlepsza, jeszcze wczoraj cieszyliśmy się słoneczkiem, a dzisiaj z ponurą miną spoglądamy na ponure niebo. Zachmurzyło się, ch...